[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie, teraz nie będę słuchała powiedziała. Teraz odkręcimy
wodę i zobaczymy, co osiągnęliśmy. Przekręciła się, aby wydostać się z
wąskiej szafki. Nie wzięła pod uwagę tego, że Adam spróbuje jej pomóc, co
ostatecznie okazało się czymś innym, gdy jego ręce objęły ją wokół talii.
Słuchaj, banitko, im mniej się kręcisz, tym lepiej. Ciągle jestem
obolały od czasu naszego ostatniego spotkania. Nie mamy czasu na
wypróbowanie kolejnych twoich uwodzicielskich sztuczek.
Och! Zapomniała o kopnięciu, którym uraczyła go w szaleńczym
zeskoku z drzewa w parku. Przepraszam, nie będę się ruszała
powiedziała bez tchu. Miałam na myśli kurek. Och, do licha, znowu to
samo. Przez ciebie zapominam, co mam mówić.
Tak, to miłe.
Zdawało jej się, że to właśnie Adam kiedyś powiedział, że to miłe, ale
nie miała pewności. Wiedziała tylko, że miał rację. Nie chodziło o to, że on
oddziałuje na jej wymowę. TU chodziło o język ciała. Jej szczęśliwe ciało
leżało na jego szczęśliwym ciele, twarzą do jego twarzy, usta rozdzielone
oddechem. Tym razem bliskość była jeszcze dotkliwsza. On nie były okryty
spodniami wojskowymi i koszulą.
Poruszanie się w takiej bliskości podwinęło jej koszulkę tak, że skóra
RS
70
przylegała do skóry w ciemnej, gorącej szafce, ukrytej przed światem.
Jesteś miła. Z pewnością mówił to Adam. Wzbudzasz we mnie
chęć pocałowania ciebie, Toni Gresham.
Ale nie powinieneś. Całowanie mnie nie należy do mojego projektu
remontowego. Sam powinieneś rozumieć, że* to kwestia czasu i ruchu,
wydajności.
Całowanie ciebie nie jest także częścią mojego planu. Ale myślę, że
będziemy zmuszeni to uczynić albo żadne z nas nie posunie się ze swoją
sprawą.
Jesteś bardzo apodyktyczny, Adamie Ware. Ale czasem miewasz
rację. Pochylając głowę, zamknęła oczy. Czuła ciepło jego oddechu na
twarzy. To było przyjemne. Dotykanie go było przyjemne. Gdy jego
ramiona otoczyły ją, jej myśli odpłynęły wraz z szumem porywistego
wiatru. To było nie do zniesienia. Nie było ważne, kto kogo pocałował. To
właśnie pocałunek nabrał kształtu i stał się czymś więcej, niż którekolwiek z
nich oczekiwało.
Zdziwienie przekształciło się w czułość, która szybko zmieniła się w
pożądanie, gdy jego język namiętnie wdarł się między jej usta. Ręce
obejmujące pośladki władczo podciągnęły ją w górę, przybliżając do ust,
które oderwały się od jej ust, napiętnowały czoło, zsunęły wzdłuż policzka i
zatrzymały we wgłębieniu szyi.
Ach, Toni, banitko z dżungli, co ty ze mną wyrabiasz? Współpracuję
z przestępcą, całkowicie tracąc samokontrolę. Gdybyś była moja,
zamknąłbym cię w twoim pokoju.
Gdybyś była moja. Te słowa przeleciały jej przez głowę jak jakiś
nieuchwytny aromat, który drażnił i znikał. Spojrzała mu prosto w oczy,
przesuwając palcami zanurzonymi w poskręcanych kosmykach jego
włosów, czując szorstki zarost na policzkach i drżąc na myśl, że mogłaby
rozpalić tego namiętnego ciemnego mężczyznę takim samym rodzajem
pożądania, który rozpalał jej ciało.
Chciała położyć głowę na jego piersi i czuć siłę oplatających ją ramion.
Potrzebowała jego siły i ta potrzeba zaskakiwała ją. Zawsze samotna, nigdy
nie czuła się w ten sposób. I nie mogła sobie na to pozwolić. Sama myśl o
należeniu do kogoś była niesłuszna. Należała tylko do siebie.
Wargi Adama przesunęły się w dół, do wierzchołków jej piersi. Jęknęła
miękko, zamykając oczy z obawy, że ujawnią, co czuje.
RS
71
Adamie, to nieuczciwe.
Dla mnie tak, lecz jeśli uważasz, że potrzebujemy więcej praktyki...
Jego usta zawadziły o brodawki. Dobry stróż prawa jest dumny z
tego, że pełni służbę dla dobra dam, starszych i młodych. Czy chcesz być
przeprowadzona przez ulicę?
Myślę, że już ją przekroczyłam, Adamie. Odsunęła się i leżała na
nim przez dłuższą chwilę, oczy miała otwarte, w myślach rozpaczliwie
walczyła z cudownym wrażeniem wywołanym jego dotykiem. Dlaczego
ciągle odwracasz moją uwagę? Wiem, o co ci chodzi powiedziała z
bólem w głosie. Chcesz, żebym zapomniała, po co tu jestem.
Zapomniała? Wcale nie. Chcę, żebyś pamiętała. Chcę, żebyś przeszła
przez to samo, przez co ja przechodziłem przez ostatnie dwa dni. Chcę,
żebyś myślała o tym i o mnie, a nie o tych wszystkich innych ludziach.
Dlaczego sądzisz, że tak nie jest, Adamie Ware? Jesteś niepożądanym
intruzem, dla którego nie mam czasu. Wiem, że mnie nie pochwalasz.
Dlaczego nie poszedłeś gdzie indziej, żeby wykonywać swoje obowiązki?
Ty wcale nie jesteś obowiązkiem, Toni. Prawdę mówiąc, to nie wiem,
kim jesteś.
Jestem sobą, Toni Gresham, inżynierem, nauczycielką i współczującą
osobą.
Zsunął jej włosy z twarzy, obciągnął koszulkę i pociągnął za szlufki
dżinsów z obciętymi nogawkami.
Wiem tylko, że musimy wynieść się stąd i przedyskutować to.
Nie ma mowy. Dyskutujmy teraz, kiedy jesteś w niewygodnym
położeniu. Kiedy już nałożysz swój mundur, znowu staniesz się napuszony.
Chyba wolę cię takiego, półnagiego i pożądliwego. Znowu go
pocałowała.
Pozwolił pocałunkowi trwać przez chwilę, zanim odsunął ją.
Pożądliwy? Czy tylko w ten sposób zwracam twą uwagę? Jesteś
najbardziej upartym, nierealistycznym zródłem kłopotów, z jakim
kiedykolwiek miałem do czynienia.
Z każdym oddechem Toni Adam coraz bardziej zdawał sobie sprawę ze
ścisłego przylegania ich ciał. Całą swoją uwagę skupił na rozpaczliwej
samokontroli. Nawet stojąc nieruchomo, nie mógł opanować powolnego
nabrzmiewania. Nie mógł też nie zauważyć powodzi ciepła, która w
odpowiedzi wybuchnęła ze zródła ognia.
RS
72
Zaklął miękko.
Nigdy dotąd nie spotkałem kobiety tak pochłoniętej sianiem
spustoszenia. Nie wiem, co czynię, leżąc tutaj pod zlewem w zrujnowanym,
starym budynku, pieszcząc się z banitką.
Boże, ja też nie wiem dobiegł głos Annie. I nie będę sprawdzała
tam, na dole. Lecz jeśli oboje nie chcecie mieć widzów, powstrzymajcie
swoje hormony. Jakiś samochód przed chwilą podjechał drogą, zatrzymał
się i zgasił światła. Zciemnia się, a ciężarówki jeszcze nie ma. Co byście
powiedzieli, gdybyśmy z Fredem poszli na Marietta Street i złapali autobus?
Adam uniósł się, walnął głową w naprawioną rurę, zaklął i wypełznął z
szafki, unosząc na sobie zaczerwienioną Toni, która skoczyła na równe nogi
i obciągnęła koszulkę. Annie usiłowała powstrzymać się od śmiechu.
Nie waż się więcej zostawiać mnie sam na sam z tym człowiekiem,
Annie.
Słuchaj, Toni, są rzeczy, które nie potrzebują widzów. Poza tym, ktoś
musi zaczekać na powrót ciężarówki.
Ależ, Annie, ty nic nie rozumiesz. Nie mogłam połączyć tych rur.
Potrzebowałam pomocy Adama. Nie, to znaczy... Tere, fere, dudki.
Nieważne.
Kochanie, od trzydziestu lat nie słyszałam tak dobrego
wytłumaczenia. Nawet mój świętej pamięci mąż nie był tak pomysłowy. Nie
musisz wyjaśniać. Wierz mi, wiem, co masz na myśli. Nad ramieniem
Toni rzuciła Adamowi znaczące mrugnięcie okiem i wyszła z maleńkiej
łazienki.
Toni obróciła się.
Teraz widzisz, co narobiłeś. Wprowadziłeś Annie w błąd. Przecież nic
nie...
Jeszcze nie. Ale myślę, że dla Annie było jasne, że gdzieniegdzie
nasze ciała dobrze się już poznały. I to dzięki współpracy, moja banitko.
Musimy się uspokoić i porozmawiać.
Ubierz się, Kojak. Nie ma czego uspokajać. Z powrotem obróciła
się i zawołała. Poczekaj chwilę, Annie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]