[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liczyć nie mogła. Często powtarzał, że w jego słowni
ku nie istnieje wyraz małżeństwo". A romans, po tym,
czego dowiedział się o jej przeszłości, też nie wchodził
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 171
w grę. Widocznie więc było go stać wyłącznie na brater
skie uczucia.
Leslie była tym nieco rozczarowana. Miała bowiem
w pamięci pieszczoty Matta. Cudowne. %7łałowała, że nie
może powiedzieć mu, jak było jej wówczas dobrze. Wtedy
po raz pierwszy w życiu doznała czułości. Zapragnęła jej
więcej. Znacznie więcej.
Ale, oczywiście, nie od dowolnego mężczyzny.
Tylko od Matta Caldwella.
Na odgłos szybkich, drobnych kroków zbliżających się
od strony holu palce Leslie zastygły na klawiaturze kom
putera. W drzwiach sekretariatu Eda stanęła Carolyn. Jak
zwykle wytworna, w eleganckim beżowym kostiumie i ze
starannie i modnie uczesanymi włosami.
- Usłyszałam, że wróciła tu pani do pracy - zaczęła
ostrym tonem. - Nie mogłam w to uwierzyć po tym, co ten
reporter powiedział Mattowi. - Obrzuciła Leslie pogardli
wym spojrzeniem. - To przebranie nic pani nie da - doda
ła, szukając czegoś w torebce. Wyciągnęła stronicę wy
rwaną ze starej gazety i rzuciła na biurko. Leslie ujrzała
przed sobą najczęściej publikowane w brukowcach jej
własne zdjęcie, opatrzone ogromnym tytułem: Nastolatka
postrzelona przez zazdrosną matkę. Miłosny trójkąt!
Leslie nawet nie drgnęła. Patrząc na fotografię, pomy
ślała, że przeszłość nie przemija. Westchnęła ciężko. Wie
działa, że nigdy się od niej nie uwolni.
- Co pani powie na to? - ostrym tonem spytała Caro
lyn, wskazujÄ…c fragment gazety.
Leslie podniosła znużony wzrok.
- Moja matka jest w więzieniu. Zostało zniszczone
moje życie. Człowiek odpowiedzialny za całą tragedię był
dealerem narkotyków. - Nie zważając na zimny i bezlitos-
172 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
ny wzrok Carolyn, mówiła dalej: - Pani nie może sobie
tego wyobrazić, mam rację? Była pani zawsze bogata
i bezpieczna. Jak mogłaby pani zrozumieć tragedię nie
winnej, siedemnastoletniej dziewczyny, którą czterech do
rosłych mężczyzn rozbiera siłą i usiłuje zgwałcić w jej
własnym domu?
Carolyn pobladła, zmarszczyła brwi. Spojrzała na zdję
cie młodziutkiej Leslie i poczuła się nieswojo. Akurat gdy
wyciągała nerwowo rękę, żeby zabrać wycinek, otworzyły
siÄ™ drzwi gabinetu Eda i stanÄ…Å‚ w nich Matt.
Na widok nieszczęsnego kawałka gazety wpadł w furię.
Carolyn cofnęła się, zmięła kartkę i wrzuciła do kosza na
śmieci.
- Nie musisz nic mówić - powiedziała cicho. - Wcale
nie jestem dumna z tego, co zrobiłam. - Odsunęła się od
Leslie i nie patrząc w jej stronę, dodała: - Matt, wyjeż
dżam na kilka miesięcy do Europy. Zobaczymy się po
moim powrocie.
- Mam nadzieję, że tam zostaniesz - rzucił ostrym to
nem.
Carolyn zrobiła jakiś dziwny ruch, ale nie odwróciła się
w jego stronę. Wyprostowała ramiona i, idąc dystyngowa
nym, równym krokiem, opuściła pokój.
Matt podszedł do biurka Leslie. Wyciągnął z kosza
fragment gazety i podał Edowi.
- Spal to - polecił.
- Z największą przyjemnością - odparł Ed. Spojrzał
serdecznie na Leslie i wrócił do gabinetu, starannie zamy
kajÄ…c za sobÄ… drzwi.
- Byłam przekonana, że przyszła tutaj, aby narobić kło
potów - zauważyła Leslie. Zachowanie Carolyn, a zwłasz
cza jej nieoczekiwane oświadczenie, bardzo ją zaskoczyło.
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 173
- Niewiele wiedziała na temat pani. Tylko tyłe, ile
wymamrotałem po pijanemu - wyjaśnił Matt. - Nie za
mierzałem powiedzieć jej nic więcej. Chyba nie jest jed
nak taka zła, na jaką wygląda - dorzucił. - Znam Carolyn
od dzieciństwa. I nawet ją lubię. Wbiła sobie do głowy,
że za mnie wyjdzie, i uznała panią za rywalkę. Wyjaśni
łem jej, że to nieporozumienie. Byłem przekonany, że do
statecznie jasno, by to zrozumiała.
- Dziękuję.
- Wróci z Europy zupełnie odmieniona - ciągnął Matt.
- Jestem pewny, że panią przeprosi.
- To niepotrzebne - odparła Leslie. - Nikt z reporte
rów nie wie, jak było naprawdę. Byłam zbyt przerażona,
aby w ogóle komuś relacjonować tę historię.
Matt wsunął ręce do kieszeni i przez chwilę w milcze
niu przyglądał się Leslie. Miał zmęczoną twarz i cienie
pod oczyma.
- Gdybym tylko mógł, oszczędziłbym pani spotkania
z Carolyn - zapewnił z mocą.
Wyglądał na zmartwionego.
- Ludzie myślą, co chcą, i nic pan na to nie poradzi.
Tak już jest. Będę musiała się przyzwyczaić.
- Nie! Następna osoba, która tu wkroczy z tą piekielną
gazetą w ręku, wyleci przez okno!
Leslie uśmiechnęła się blado.
- Dziękuję, ale to nie jest potrzebne. Sama dam sobie radę.
- Sądząc po wyrazie twarzy Carolyn, rzeczywiście pa
ni sobie z nią poradziła.
- To chyba nie jest zła kobieta. - Leslie spojrzała na
Matta, lecz szybko odwróciła wzrok. - Była tylko zazdros
na. Zupełnie bez powodu, bo przecież nigdy pana nie
interesowałam.
174 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
W pokoju zapanowała wymowna cisza.
- Na jakiej podstawie tak pani sądzi? - zapytał Matt po
chwili.
- Nie dorastam do poziomu Carolyn - odparła szcze
rze Leslie. - Jest śliczna, majętna i ma doskonałe pocho
dzenie.
Matt zrobił krok w stronę Leslie. Nie wyglądała na
zalęknioną, więc zbliżył się jeszcze bardziej.
- Czy pani się boi? - zapytał prawie szeptem.
- Pana? - Uśmiechnęła się lekko. - Oczywiście, że nie.
Wydawał się zaskoczony tą odpowiedzią.
- Lubię niedzwiedzie - dodała żartobliwym tonem.
Dowcipna riposta zrobiła swoje. Na twarzy Matta poja
wił się uśmiech. Szeroki, od ucha do ucha. Promienny.
Gwałtownie zawirowało obrotowe krzesło, na którym
siedziała Leslie. I nagle jej twarz znalazła się tuż przy
twarzy Matta.
Po chwili poczuła na ustach delikatny dotyk męskich
warg. Wstrzymała oddech.
Matt podniósł głowę i zaczął uważnie się jej przyglą
dać, tak jakby zastanawiał się, czy przypadkiem jej nie
wystraszył. Usłyszał przyspieszony i nierówny oddech.
Zobaczył, że jest poruszona, ale że się nie boi.
Roześmiał się cicho.
- Ma pani w zanadrzu następne, równie interesujące
uwagi? - zapytał zmysłowym szeptem.
Zawahała się. Czuła się niezbyt pewnie, lecz nie oba
wiała się Matta. Serce biło jej jak szalone, ale nie ze
strachu.
Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Nachylił się i z niezwykłą czułością złożył na wargach
Leslie następny pocałunek.
PO%7Å‚EGNANE Z MROCZN PRZESZAOZCI 175
- Smakuje pan jak dym z cygara - szepnęła z figlar
nym uśmieszkiem.
- Pewnie tak, lecz nie rzucę całkowicie palenia, mimo
pistoletów na wodę - powiedział cichym głosem, wprost do
jej ucha. - Lepiej niech siÄ™ pani przyzwyczaja do tego smaku.
Powodowana ciekawością, zajrzała Mattowi w oczy.
Położył palce na jej wargach i uśmiechnął się ciepło.
- W przyszłym miesiącu Ballengerowie urządzają
wielkie przyjęcie. Do tej pory zdejmą pani gips. Co pani
powie na propozycjÄ™ kupienia jakiejÅ› Å‚adnej sukienki i wy
brania się tam w moim towarzystwie? - Matt nachylił się
i musnął wargami czoło Leslie. - Będzie grał doskonały
zespół latynoamerykański. Potańczymy.
Do półprzytomnej Leslie nie docierały żadne słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]