[ Pobierz całość w formacie PDF ]
radosną wiadomość?
- Alistair? Skakał pod sufit! I zaraz potem mi się oświadczył. Zagroził, że
jeśli się nie zgodzę na ślub, to on będzie chodził po domu w garniturze i zacznie
słuchać nagrań muzyki poważnej zamiast rocka. Musiałam przyjąć jego
warunki, nie miałam wyjścia. Przecież symfonii i innych klasycznych kawałków
nie cierpię dokładnie w tym samym stopniu, co garniturów!
Alan roześmiał się głośno w słuchawkę.
- No i co cię tak rozbawiło, braciszku? - zapytała Vicki. - Mam nadzieję,
że mój dowcip, a nie co innego!
- Raczej co innego, siostrzyczko! O ile sobie dokładnie przypominam,
dość często powtarzałaś, że formalny związek małżeński jest przeżytkiem, a
dzieci powinno się hodować w probówkach.
- Naprawdę tak mówiłam?
- 111 -
S
R
- Owszem.
- Cóż, widocznie życie mnie przerosło i zamiast podporządkować się
głoszonym przeze mnie poglądom, ułożyło mi się tak, jak samo chciało. Siła
wyższa, braciszku!
- Najwyrazniej.
- Myślisz, że mama będzie zadowolona?
- Spodziewam się.
- Bo wiesz, ona nieszczególnie przepada za Alistairem - zafrasowała się
Vicki.
- Skoro ci się oświadczył, jak Pan Bóg przykazał, mama na pewno trochę
zmieni swoje mało pochlebne zdanie o nim. A jeszcze, jak go przed nią
pochwalę jako sumiennego pracownika i bardzo zdolnego projektanta...
- Naprawdę?
- Jasne. Bo to naprawdę zdolny plastyk, ten twój Alistair. No i nie tylko
plastyk, jak słyszę...
- Och, mój Alistair to facet zdolny do wszystkiego! - zażartowała Vicki. -
A jakie ty masz nowiny, Alan, na swój i Ebony temat? - zapytała, poważniejąc.
- Cudowne, Vicki. Kochamy się! Zaręczamy! Pobieramy! Zostajemy
rodzicami!
- O Boże, wszystko naraz?
- Nnno, nie. Po kolei. Ale bez niepotrzebnego odwlekania czegokolwiek.
- Słusznie. Po co odwlekać, przecież masz już, braciszku, swoje lata...
- Serdeczne dzięki za komplement.
- Nie ma za co, tylko ci przypomniałam, kto jest najstarszym mężczyzną
w rodzie Carstairsów, odpowiedzialnym za sukcesję. Najwyższa pora na ożenek
i spłodzenie następcy tronu, bracie. Ale żeby tak nagle! I do tego z Ebony
Theroux, po iluś tam latach ciągłych kłótni i wzajemnej obrazy! - nie mogła się
nadziwić Vicki.
- Alan, czy ona tam teraz z tobą jest?
- 112 -
S
R
- Owszem, jesteśmy razem. Ebony stoi obok mnie. Wysłuchała
wszystkich twoich wywodów, bo tak głośno wrzeszczysz, że...
- Och, nie dziw się, braciszku, to wszystko z emocji - tłumaczyła się
Vicki. - Lepiej daj mi tu teraz Ebony, jeśli łaska, niech potwierdzi, że mnie nie
nabierasz z tą żeniaczką i całą resztą!
Alan objął Ebony ramieniem, przytulił ją do siebie i oddał jej słuchawkę.
- Ebony, to naprawdę ty? - odezwała się żartobliwie podejrzliwym tonem
Vicki.
- Jasne.
- Słyszałaś dokładnie, co Alan mi przed chwilą naopowiadał?
- Tak, Vicki.
- Czy on naprawdę mnie nie nabrał, króliczku?
- Nie.
- Ani trochę?
- Ani, ani!
- Ojej! W takim razie ja... ja już zupełnie... - zaplątała się w wywodach
Vicki. - Ja już zupełnie nie wiem, co powiedzieć.
- Nic nie mów, Vicki, tylko zabieraj swojego Alistaira i przyjeżdżajcie.
Opowiecie o wszystkim ze szczegółami mamie, na pewno się ucieszy.
- Racja! Dzięki za dobrą radę, króliczku. Przyjeżdżamy za jakieś dziesięć
minut. Cześć!
Nim Ebony zdążyła cokolwiek powiedzieć, Vicki odłożyła słuchawkę.
- Twoja siostra mówi, że będą tu razem z Alistairem za jakieś dziesięć
minut - poinformowała Alana. - Myślisz, że zdążą?
- Jak znam szalone tempo życia mojej siostry, to będą tu nawet za pięć
minut, nie za dziesięć.
- Kto taki nas za pięć minut odwiedzi, jeśli wolno zapytać? - odezwała się
pani Carstairs, która akurat zjawiła się w hallu i usłyszała ostatnie słowa syna.
- Vicki - wyjaśnił Alan.
- 113 -
S
R
- Z Alistairem - dodała Ebony.
- Mają ci coś szalenie ciekawego do powiedzenia - uzupełnił Alan.
- Wiecie chociaż z grubsza, co takiego? - z niepokojem zapytała pani
Carstairs. - Bo po nich to przecież wszystkiego można się spodziewać.
- Wiemy, ale nie powiemy. Niech się sami tłumaczą - zażartował Alan.
- Oj, kochani, już wy lepiej nie trzymajcie starej matki w niepewności.
- Matki i babci.
- To już przecież wiem.
- Podwójnej babci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]