[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w wiadrach wyci¹gali na powierzchniê.
Od czasu do czasu w pobli¿u przepÅ‚ywaÅ‚a jakaS łódx, pozdrawiaj¹c  Adven-
ture . JeSli Tate znajdowaÅ‚a siê na pokÅ‚adzie, opieraÅ‚a siê o porêcz i ucinaÅ‚a sobie
pogawêdkê. Nie daÅ‚o siê ukryæ wytwarzanej przez pompê mêtnej plamy, która
znaczyÅ‚a powierzchniê. Teren podwodnych wykopalisk coraz bardziej siê roz-
przestrzeniaÅ‚. Starali siê bagatelizowaæ te sygnaÅ‚y i z dnia na dzieñ pracowali co-
raz ciê¿ej i w coraz wiêkszym poSpiechu, poniewa¿ zwiêkszaÅ‚o siê ryzyko, ¿e
pojawi¹ siê inni poszukiwacze skarbów.
 Prawo wyÅ‚¹cznoSci nie powstrzyma piratów  oSwiadczyÅ‚ Buck, zapinaj¹c
skafander na swym korpulentnym tuÅ‚owiu.  Musimy byæ czujni i wytrwali. 
66
PuSciÅ‚ do Tate oko i oddaÅ‚ jej swoje okulary.  A w rozmowach trzeba siê posÅ‚u-
giwaæ wykrêtami. Odkopiemy ten skarbiec, Tate, i opró¿nimy go.
 Wiem.  PodaÅ‚a mu maskê.  Ju¿ znalexliSmy wiêcej ni¿ przypuszczaÅ‚am.
 Niech twoje oczekiwania zaczn¹ rosn¹æ.  USmiechn¹Å‚ siê i splun¹Å‚ w ma-
skê.  Dobrze mieæ przy sobie parê mÅ‚odych ludzi, takich jak ty i Matthew.
MySlê, ¿e w razie koniecznoSci, moglibyScie pracowaæ dwadzieScia godzin na
dobê. JesteS dobrym nurkiem, dziewczyno. I Swietnym poszukiwaczem skar-
bów.
 Dziêki, Buck.
 Nie znam zbyt wielu kobiet, które tak dobrze by sobie radziły.
UniosÅ‚a brwi, gdy przepÅ‚ukiwaÅ‚ maskê.
 Naprawdê?
 Tylko nie próbuj uraczyæ mnie gadk¹ o równouprawnieniu. Po prostu byÅ‚o
to stwierdzenie faktu. Mnóstwo dziewcz¹t lubi nurkowaæ, kiedy jednak nadcho-
dzi pora, by przyÅ‚o¿yæ siê do pracy, nie daj¹ z siebie tyle, ile trzeba. Ty to robisz.
ZastanowiÅ‚a siê nad jego sÅ‚owami, a potem siê do niego uSmiechnêÅ‚a.
 Traktujê to jako komplement.
 I dobrze. To najlepszy zespół, z jakim zdarzyÅ‚o mi siê pracowaæ.  Przygo-
towaÅ‚ siê i poklepaÅ‚ Raya po ramieniu.  Od czasu, kiedy nurkowaÅ‚em z ojcem
i bratem. OczywiScie, gdy ju¿ wszystko wydobêdziemy, bêdê musiaÅ‚ zabiæ sie-
dz¹cego obok mnie szefa.  Buck uSmiechn¹Å‚ siê, zakÅ‚adaj¹c maskê.  Chyba
zatÅ‚ukê go na Smieræ jego wÅ‚asnymi pÅ‚etwami.
 Ja bêdê pierwszy, Buck.  Ray zsun¹Å‚ siê za burtê.  PostanowiÅ‚em, ¿e ciê
uduszê. Wtedy skarb bêdzie nale¿aÅ‚ do mnie.  Wybuchn¹Å‚ dzikim, iScie diabel-
skim Smiechem.  Do mnie, sÅ‚yszysz? Tylko do mnie.  Wywracaj¹c oczyma jak
opêtaniec, Ray wÅ‚o¿yÅ‚ ustnik i zanurkowaÅ‚.
 Idê w twoje Slady. Mam zamiar przeæwiczyæ go szufl¹  wyznaÅ‚ Buck i wsko-
czył do wody.
 Zwariowali  oSwiadczyÅ‚a Tate.  Zachowuj¹ siê jak para maÅ‚ych urwisów
na wagarach.  OdwróciÅ‚a siê i uSmiechnêÅ‚a do Matthew.  Nigdy nie widziaÅ‚am,
by ojciec byÅ‚ tak szczêSliwy.
 Z kolei Buck nigdy nie bywa taki rozluxniony, chyba ¿e po kwarcie whisky.
 Tu nie chodzi tylko o skarb.  Wyci¹gnêÅ‚a rêkê, zachêcaj¹c, by stan¹Å‚ obok
niej przy porêczy.
 Masz racjê.  Wpatruj¹c siê w wodê, Matthew trzymaÅ‚ jej dÅ‚oñ.  Ale to
te¿ z pewnoSci¹ pomaga.
OparÅ‚a gÅ‚owê na jego ramieniu i rozeSmiaÅ‚a siê beztrosko.
 Niew¹tpliwie nie przeszkadza. Choæ i bez tego przypadli sobie do gustu.
My równie¿.  OdwróciÅ‚a gÅ‚owê i musnêÅ‚a wargami szczêkê Matthew.  Odna-
lexliSmy siê, Matthew. Tak byÅ‚o zapisane w gwiazdach.
 Jak znalezienie  Santa Marguerite .
 Nie.  OdwróciÅ‚a siê w jego ramionach.  Chodzi mi o to.
Trudno byÅ‚o siê oprzeæ jej ciepÅ‚ym i delikatnym wargom. CzuÅ‚, ¿e powoli siê
w nich zatapia, przechodzi w stan niewa¿koSci, a¿ w koñcu pogr¹¿yÅ‚ siê caÅ‚kowi-
67
cie w pokusie, która ma na imiê Tate. Uton¹Å‚ w Swiecie niepowtarzalnych sma-
ków i zapachów, rozpoznałby je, nawet gdyby był głuchy, niemy i Slepy.
Nigdy ¿adna kobieta jednym spokojnym pocaÅ‚unkiem nie potrafiÅ‚a zamieniæ
jego ciaÅ‚a w dr¿¹cy kÅ‚êbek miêSni. Pragn¹Å‚ jej tak bardzo, ¿e a¿ go to przeraziÅ‚o.
Kiedy siê odsunêÅ‚a, a Matthew zobaczyÅ‚ jej rozmarzone oczy i uSmiechniête
usta, zrozumiaÅ‚, ¿e Tate nie zdaje sobie sprawy z jego po¿¹dania, desperacji
i przera¿enia.
 Co siê staÅ‚o?  Tate dotknêÅ‚a dÅ‚oni¹ jego policzka.  Masz tak¹ powa¿n¹
minê.
 Nic. Nic takiego.  Opanuj siê, Lassiter. Ona nie jest gotowa na to, co
chodzi ci po gÅ‚owie. Z trudem siê uSmiechn¹Å‚.  WÅ‚aSnie zacz¹Å‚em ¿aÅ‚owaæ.
 Czego?
 ¯e kiedy Buck wykoñczy Raya, ja bêdê musiaÅ‚ pozbyæ siê ciebie.
 Och.  Chêtnie podejmuj¹c tê grê, przekrzywiÅ‚a gÅ‚owê.  W jaki sposób
masz zamiar to zrobiæ?
 S¹dzê, ¿e po prostu ciê uduszê.  PoÅ‚o¿yÅ‚ rêce na jej szyi.  A potem wy-
rzucê ciê za burtê. MySlê jednak, ¿e zatrzymamy sobie Marlê. Przykujemy j¹
Å‚añcuchem do pieca. W koñcu mê¿czyzna musi czasem coS zjeSæ.
 To byÅ‚oby bardzo praktyczne rozwi¹zanie, lecz mo¿liwe tylko pod tym
warunkiem, ¿e nie zaÅ‚atwiê ciê pierwsza.  PoruszyÅ‚a groxnie brwiami, a potem
dxgnêÅ‚a go palcem pod ¿ebra.
RozeSmiaÅ‚ siê bezradnie, czuj¹c, ¿e uginaj¹ siê pod nim kolana. PróbowaÅ‚ j¹
zÅ‚apaæ, lecz ju¿ mu uciekÅ‚a. Nim zdoÅ‚aÅ‚ odzyskaæ równowagê, Tate zd¹¿yÅ‚a ukryæ
siê za sterówk¹.
 Chcesz wojny, to bêdziesz j¹ miaÅ‚a.
ZaszedÅ‚ j¹ od drugiej strony, próbuj¹c odci¹æ jej drogê. Niemal zakreSliÅ‚ Å‚uk,
gdy nagle zobaczyÅ‚ i Tate, i wiadro. Nim jednak zdoÅ‚aÅ‚ siê uchyliæ, zlaÅ‚a go od
stóp do głów zimn¹ morsk¹ wod¹.
Kiedy krztusiÅ‚ siê i parskaÅ‚, Tate staÅ‚a, trzymaj¹c siê pod boki. ZamrugaÅ‚
powiekami, pragn¹c pozbyæ siê z oczu szczypi¹cej wody, a ona natychmiast zo-
rientowaÅ‚a siê, co siê Swiêci. Z krzykiem rzuciÅ‚a siê do ucieczki.
Jej jedynym bÅ‚êdem byÅ‚o to, ¿e upuSciÅ‚a wiadro.
Marla wypadła ze sterówki, gdzie czySciła zbrylone monety, i bez namysłu
podbiegła do Tate.
 Bo¿e. Czy¿bySmy mieli wojnê?
 Mamusiu!  Nie mog¹c opanowaæ Smiechu, Tate schowaÅ‚a siê za matkê
w momencie, kiedy Matthew wynurzyÅ‚ siê zza sterówki uzbrojony w wiadro na
nowo napeÅ‚nione wod¹.
Z trudem zatrzymaÅ‚ siê na Sliskim pokÅ‚adzie.
 Lepiej zrobisz, Marlo, jeSli siê odsuniesz. To mo¿e byæ niemiÅ‚e.
Krztusz¹c siê ze Smiechu, Tate objêÅ‚a matkê w pasie, u¿ywaj¹c jej jako
osłony.
 Ona nigdzie nie pójdzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •