[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dlaczego wróciłeś? - zapytała z napięciem.
- Zapomniałem narzędzi - wyjaśnił, biorąc głęboki
oddech i przyglądając się obojgu. Ukląkł przy chłopcu
i powiedział łagodnie: - Wygląda na to, że trafił cię
parÄ™ razy.
Meg również przyklÄ™kÅ‚a. ZauważyÅ‚a rankÄ™ na poli­
czku dziecka i siniak na kostkach dłoni Willa.
- Wejdzmy do środka - powiedziała. - Opatrzę te
rany.
Will raz jeszcze zerknął na drogę, a potem ruszył za
Meg i Griffinem. Uniósł brwi, widząc wgniecenie
w drzwiach, a jeszcze bardziej zdziwił go widok
strzelby leżącej na podłodze. Podniósł ją ostrożnie,
odwrócił lufę od Meg i dziecka i wyjął magazynek.
- WyglÄ…da na to, że niezle sobie radzisz - stwier­
dził. Meg wzruszyła ramionami. Zastanawiała się, czy
mogłaby pociągnąć za spust, gdyby została do tego
zmuszona. Jednak podziw we wzroku Willa sprawiał
jej przyjemność.
- Gdzie jest maść aseptyczna? - spytała, chcąc
ukryć swoje zakłopotanie. - Masz jakąś, prawda?
77
Will uśmiechnął się.
- Szeryf, który musi interweniować podczas bójek
barowych, daje zarobić producentom Å›rodków pierw­
szej pomocy. Maść jest na górnej półce nad zlewem.
- Nawet z tym do mnie nie podchodz - ostrzegł
Griffin, kiedy skierowała się w jego stronę.
- W takim razie ty będziesz pierwszy - powiedziała
Meg do Willa.
- Ja? - Wyglądał na zaskoczonego, ale jeden rzut
oka na skonsternowaną minę Griffina wystarczył. Nie
mógł się wycofać. Wzdychając ciężko, usiadł przy stole.
- W porządku, siostro Farrow, czyń swoją powinność.
- Nie sądzę, abym chciała w dalszym ciągu używać
tego nazwiska - stwierdziła z powagą, obmywając
ciepłą wodą dłoń Willa.
- Przez ostatni rok czy dwa mąż nie był dla ciebie
zbyt miły - wyznał Will.
- A kiedyÅ› byÅ‚? - Pytanie byÅ‚o bardzo bezpoÅ›red­
nie, lecz Meg musiała znać odpowiedz.
- Tak myślę - oświadczył Will. - Myślę, że był dla
ciebie bardzo miły, kiedy się pobraliście. Wyglądałaś
na szczęśliwą. Tak przynajmniej słyszałem.
- Zastanawiam się, co zaszło - powiedziała cicho.
- Nie wiem - oznajmił Will szczerze. - Ludzie
czasem siÄ™ zmieniajÄ….
To prawda, pomyślała Meg. Posmarowała maścią
kostki dłoni Willa i nawet kiedy skończyła, nie mogła
jakoś puścić jego ręki. - W porządku - oznajmiła,
odwracajÄ…c siÄ™ do Griffina. - Twoja kolej.
- Nie potrzebuję maści - oświadczył chłopiec
z uporem. - Bolało? - zapytał natychmiast Willa.
- Trochę - przyznał Will. - Ale kiedy człowiek
bronił damy, może wytrzymać lekkie pieczenie.
- Też tak myślę - zgodził się Griffin.
Drgnął, gdy maść znalazła się na jego policzku, lecz
staÅ‚ bez ruchu i po skoÅ„czonym zabiegu Meg po­
chwaliła go.
78
- Czego chciał Farrow? - zapytał cicho Will.
Odwróciła się w jego stronę, próbując przypomnieć
sobie wszystko, co powiedziaÅ‚ jej byÅ‚y mąż. PotrzÄ…s­
nęła głową. Niewiele pamiętała i nie rozumiała jego
zadań.
- ChciaÅ‚ dostać jakieÅ› pudeÅ‚ko. MówiÅ‚, że je scho­
wałam.
- Jakie pudełko?
- Nie wiem. To, co mówił, nie miało sensu.
- Co powiedział o tym pudełku? - nalegał Will.
- Nic. - Meg była zdenerwowana. - Pytał, gdzie
jest.
- A co powiedział, gdy wyjaśniłaś, że tego nie
wiesz?
- Powiedział... och, nie wiem! - wyznała. - Dla
mnie jego słowa nie miały sensu.
- Czy daÅ‚ jakÄ…Å› wskazówkÄ™, jakiego pudeÅ‚ka szu­
ka?
- Nie! - Meg gwałtownie odwróciła się, drżały jej
dłonie.
- Meg - powiedziaÅ‚ Will stanowczo, choć delikat­
nie. - Przykro mi, że cię męczę, ale to ważne. Wszystko
to, co powiedział Farrow, może nam pomóc.
- Powiedziałam ci już - oświadczyła z rezygnacją
w głosie.
- Czy mężczyzna w twoim koszmarze sennym to
był Paul? - zapytał. - Ten, który cię ścigał?
Meg powoli obróciła się i wpatrzyła w niego. Czy
Will nie rozumie, ile to jÄ… kosztuje? Okruchy poznanej
przeszłości były zbyt bolesne. Ona i Will byli kiedyś ze
sobą, ale zerwali. A teraz jej były mąż ścigał ją
z powodu, którego nie umiała sobie nawet wyobrazić.
Nie chciała już odpowiadać na żadne pytania ani
rozwiązywać żadnych zagadek.
- Nie - powiedziała cicho, przypominając sobie
człowieka ze swoich snów. - To był ktoś inny.
- Opisz go - zażądał Will.
79
Meg bezradnie wzruszyła ramionami, próbując
dokonać niemożliwego, ponieważ tego właśnie chciał
Will. Jednak niewiele była w stanie sobie przypomnieć.
Zanim zdążyła powiedzieć Willowi, że nic z tego nie
będzie, zadzwonił telefon. Will podniósł słuchawkę.
Dzwoniła Cleo. Chciała wiedzieć, co zatrzymało
brata na tak długo.
Tego wieczora Meg byÅ‚a wyczerpana. Przed zapad­
nięciem zmroku odwiezli Griffina do domu. Całą
drogę chłopiec protestował. W końcu Will zgodził się
porozmawiać z jego opiekunami i poprosić, aby Grif-
fin mógł odwiedzać go od czasu do czasu. Meg
wiedziała, że za maską małego twardziela kryje się
dziecko spragnione miłości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •