[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przewodniczący rady miejskiej Arretio wraz z trzema legiami załogi powita Najjaśniejszego.
A potem odbędą się w miejscowym cyrku igrzyska, gdzie kilku skazanych na śmierć łotrów
będzie się wzajemnie mordować i wołać ku górze, w stronę siedzącego w swej loży cesarza:
Morituri te salutant; który z tych łotrów ostanie się przy życiu, tego Pięciokroć Jasny ułaska-
wi. Salve caesar.
Teraz Antonius Trossulus uda się więc na przechadzkę po mieście, przysłuchując się
rozmowom mieszkańców, którzy podziwiają bramy triumfalne i z zainteresowaniem śledzą
postępy prac przy ich wznoszeniu. W takiej to chwili będzie ich zagadywał Trossulus, nacze-
lnik tajnych liktorów, i biada nędznikowi, który powie, że cesarz Tyberiusz to dureń. Nie
musi tego nawet powiedzieć na głos, wystarczy, że pomyśli. I tak już przypieczętuje swój los.
Zostanie przekazany w ręce liktorów publicznych, oblany za żywa smołą, a wieczorem, po
przyjezdzie cesarza, będzie wśród dzwięków trąb gorzał jasnym płomieniem na cześć Pięcio-
kroć Jasnego, na cześć Jego boskości, a na pohybel swemu nikczemnemu ciału.
Wystarczy, jeśli ktoś powie, że stawianie bram triumfalnych jest idiotyzmem. Liktoro-
wie wydadzą go pod topór i nędznik zostanie poćwiartowany na drodze do Corlony. Jeśli zaś
ktoś się poskarży, że wśród ludu panuje nędza i głód, a na dorazne uczczenie cesarza wyrzuca
się mnóstwo pieniędzy, to taki sukinsyn zginie żywcem porąbany na kawałki na wzgórzu
cymińskim podczas wiwatów ludu: Salve caesar!  Ilu takich nikczemników wpisze Trossu-
lus na listę proskrybowanych? To zależy od niego. I dlatego pójdzże teraz, Caiu Antoniusie,
ku bramom triumfalnym, które wznoszą niewolnicy. Patrz, oto pełno gapiów przygląda się
postępom prac.
Oto koło tego pylonu, na którym wiszą wieńce z tui pochodzącej ze wzgórz umbryj-
skich, stoi podejrzany człowiek o twarzy wyrażającej niezadowolenie, odziany w brudną tuni-
kę. Jakoś on dziwnie spogląda, Antoniusie Trossulusie. Wszystkie oznaki wskazują, że jest to
jakiś obdartus, który sobie myśli, iż gdyby miał tyle pieniędzy, ile kosztuje jeden ozdobny
słup, zbudowałby sobie za nie domek nad jeziorem Trasumem. Jego sandały budzą podejrze-
nie. Czy ktoś przyglądający się budowie bram triumfalnych ku czci cesarza może nosić
podarte sandały? Co taki człowiek może myśleć, kiedy mu do nich cieknie woda?
I dlatego przekonaj się sprytnie, kochany Antoniusie, co myśli o cesarzu i o tych
uroczystościach ów biednie odziany i podejrzanie wyglądający nicpoń!
Caius Antonius Trossulus podszedł do niego z uśmiechem, nadepnął mu na nogę i rzekł
życzliwym głosem:
 O, przepraszam, przyjacielu.
 Nie szkodzi, wybaczam ci, przyjacielu. Patrz, mój drogi, jak wysokie są te słupy.
 Wysokie, wysokie, kochaneczku...
Nieznajomy uśmiechnął się i przysunął bliżej do Trossulusa:
 Myślę, że ludowi nie jest to obojętne.
 Widzisz, Trossulusie, dobrześ przeczuł. Oto masz przed sobą jednego zdrajcę stanu .
 Sądzisz więc, że ludowi nie jest to obojętne, ja też tak myślę...
 A dlaczego myślisz, że nie, przecież cesarz...
 No, cesarz, zależy jak to rozumiesz... Wysokie są te słupy, ale mogłyby być jeszcze
wyższe...
 Aha  pomyślał Trossulus  nie chcesz się dać złapać na słowo, zobaczymy .
 Przypuszczasz, że cesarzowi jest to obojętne? Albo ludowi?
Nieznajomy błysnął dziwnie oczami.
 Ludowi? No, kosztuje to moc pieniędzy, a może uważasz, że nie?
 Masę pieniędzy, a niewolnicy też nie są za darmo  odparł Trossulus mając
nadzieję przyłapać tamtego. Wokół nich zaczęli się gromadzić ludzie.
 Słupy są piękne  mówił nieznajomy  czy nie sądzisz, że za mało piękne dla
Pięciokroć Jasnego?
 Najjaśniejszy ucieszy się z tak pięknych, a lud...
 Co masz na myśli, przyjacielu, mówiąc lud? Lud także, bo kocha cesarza.
 Dlaczego się śmiejesz?
 Myślę o cesarzu, jaki to człowiek.
Trossulus też się roześmiał.
 Hehe, jaki to człowiek z Pięciokroć Jasnego...
 Dlaczego nie miałby być Jasny?  nieznajomy łowił chciwie każde słowo Caiusa
Antoniusa.
 Wydaje mi się, że słońce jest jasne, ale cesarz jeszcze jaśniejszy.
Nieznajomy zakaszlał:
 Słońce i cesarz, oboje użyczają nam swego ciepła...
Trossulus pokręcił głową i pomyślał:
 Ten łajdak nie da się złapać .
Przysunął się więc jeszcze bliżej do obcego i szepnął mu w ucho:
 Czy nie sądzisz, że zarówno lud wznoszący te bramy, jak i cesarz, który pod nimi
przejedzie, to durnie?
 Skoro ty tak uważasz, to i ja tak sądzę  szepnął mu w odpowiedzi nieznajomy, a
głośno krzyknął:
 Liktorowie... Do mnie, liktorzy...
 Liktorowie  wrzasnął jednocześnie Trossulus  prędzej, liktorzy!
Jeden trzymał drugiego za kark i obaj ryczeli:
 Tyś popełnił crimen laesae maiestatis, tyś obraził majestat Najjaśniejszego.
 Nie ja, ty nie wiesz, kim ja jestem.
 Tym bardziej nie ja, ja ci dopiero pokażę kim jestem.
A tu liktorowie już biegną.
 Ten człowiek powiedział, że ludzie i cesarz to durnie  darł się Trossulus.
 Toś ty, przeklętniku, rzekł, że lud i cesarz to wariaci  krzyczał nieznajomy.
 Ja jestem Caius Antonius Trossulus, naczelnik tajnych liktorów z Arretio, a ty kim
jesteś zdrajco? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •