X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeśli zauważyła ironię, nie okazała tego.
- Przeczytam to pózniej. W swoim pokoju. - Przechyliła
głowę na bok. - Kim ty właściwie jesteś, Rafę?
Od czasu tamtej nocy w powozie w Dieppe nigdy nie pytała
go o nic osobistego. Tak, jakby bała się tego, czego mogłaby się
dowiedzieć. Podniósł dłonie do góry.
- Sama powiedziałaś. Jestem szantażystą i złodziejem. Nie
mam nic więcej do dodania.
- "wyjątkowo dobrze się wysławiasz, jak na pospolitego zło�
dzieja.
- Spodziewałem się, że nie ma we mnie nic pospolitego -
powiedział wyniośle, zyskując jej uśmiech.
- Musisz być zatem... nieuznanym potomkiem jakiejś oso�
bistości?
- Cóż to, panno Donnę, pytasz mnie, czy nie jestem przy�
padkiem bękartem?
- Przepraszam - wymamrotała, czerwieniąc się straszliwie.
Ta nieoczekiwana reakcja oczarowała go.
- Nie jestem bękartem. Ale ojciec nie przyznaje się już do
mnie. - To była niemal prawda.
- Z powodu twoich złodziejskich skłonności?
Stał bez ruchu, zastanawiając się. Mógł jej powiedzieć prawdę.
Zaczęło się tak szlachetnie, tak prosto. Miał anonimowo pomagać
dziewczynie, której życie zamienił w tragedię. Wkrótce jednak gra
okazała się bardziej skomplikowana i teraz nie był już wcale pe�
wien, co chciał osiągnąć i jaka była stawka. Powinien powiedzieć
jej, kim jest, bez względu na skutki. Wtedy jednak ona by odeszła.
- Jakoś tak - odparł zdawkowo.
Skinęła głową. Wjego uśmiechu była dziwna mieszanina ulgi
i nieufności. Naiwna kłamczucha; niewinna kokietka. Stanowiła
intrygującą zagadkę.
137
- A co z twoją matką?
- Nie żyje. - To zabrzmiało ostrzej, niż zamierzał. Spostrzegł
zbolałą minę dziewczyny i uświadomił sobie natychmiast, o czym
myśli.
- Nie, Favor, nie pękło jej serce z powodu syna kryminali�
sty. Umarła dużo wcześniej przed moim entree do przestępczego
światka.
- Przykro mi. - W jej głosie brzmiało współczucie. - Moja
matka też umarła, kiedy byłam mała.
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Dobrze pamiętał okoliczno�
ści śmierci matki Favor.
- Jaka była twoja matka? - zapytała.
- Piękna. Kapryśna. Trochę próżna. Zbyt romantyczna.
Może trochę dziecinna. Starała się usilnie wierzyć w bajki. - Pa�
miętał, jaki był na nią zły, kiedy pytała jego i Asha, skąd się wzięły
ich siniaki. Nigdy nie wahała się pytać, ale oni nigdy nie wahali
się kłamać. Nigdy nie naciskała; nigdy się nie zwierzali.
- Nie lubiłeś jej za bardzo.
- Lubiłem? - Zastanowił się. - Nie wiem. Mój ojciec cał�
kowicie ją absorbował. Ale kiedy zajmowała się nami... nikt nie
potrafił zapewnić dzieciakom takiej zabawy. Była wykształcona,
uczciwa i niepokorna. - Spojrzał na wachlarz w swoim ręku. Na
jednym kawałku zachowała się część namalowanej greckiej świą�
tyni. - Na przykład, mimo że kochała klasykę, nie udawała, że
żywi dla niej głęboką cześć. Grecką świątynię w naszym ogrodzie
przezwała Parter-Nonem, od Partenonu, wykpiwając jej preten�
sjonalność.
- Kochałeś ją
- Tak. - Odłożył wachlarz. - Słuchaj, mamy pracę do wyko�
nania i nie wykręcisz się od niej takimi sprytnymi sztuczkami.
Uśmiechnęła się.
- Skoro tak bardzo pragniesz zaprząc mnie do roboty, o suro�
wy panie, od czegóż powinnam zacząć?
138
- Przyniosłaś mi ubranie? - Zdawał sobie sprawę, że ostry
ton głosu przygasi jej radosny nastrój. Nie miał jednak pojęcia,
w jaki sposób wyzwolić się od uroku, który na niego rzuciła.
Albo stłumię tę twoją cudowną żywotność, albo poniesiesz
konsekwencje, mały sokoliku, powiedział sobie w duchu. Ura�
towała mu życie. Nie może się odpłacić uwodzeniem jej, bez
względu na to, jak często bawi się tą myślą.
- Nie. - Odwróciła się, ale zdążył zauważyć urażoną minę.
Lepiej trochę urazić niż głęboko zranić. - Nie mam pojęcia, skąd
wziąć ubranie dla ciebie. Jesteś za - machnęła ręką - wielki. Poza
tym, nawet gdybym zdołała znalezć jakiegoś monolitycznego
dandysa, nie mogłabym wejść do jego pokoju, kiedy śpi i ukraść
mu ubrania.
Monolityczny dandys?
- Zaradna z ciebie dziewczyna - odparł. -Jestem pewien, że
coś wymyślisz. Do jutra. Męczy mnie noszenie tych ubrań, a nie
chcę się stroić w resztki minionej chwały.
- Dlaczego nie? - zapytała. - Całkiem rozsądne wyjście. Tyle
tu ubrań.
- To by cię zanadto rozbawiło - oświadczył wyniośle. - Nie
zapominaj, że jesteś, tak przynajmniej twierdzisz, moją ofiarą.
Ofiarom nie wolno dać się rozbawiać swoim prześladowcom.
Tak jest. Gdyby była jakaś księga zasad obowiązujących ofia�
ry i ich prześladowców, ta reguła z pewnością znalazłaby się na
pierwszym miejscu.
Jej niezwykłe oczy rozszerzały się podczas tej przemowy, a na
koniec parsknęła śmiechem. Dobry Boże, tracił resztkę rozumu,
jaka mu jeszcze została. Najpierw celowo zgasił humor dziewczy�
ny, a niecałą minutę pózniej, nie mogąc znieść widoku jej warg
wygiętych w podkówkę, nie spoczął, aż przywrócił uśmiech.
- Możesz mi pomóc przy tym. -Wskazał na stos mebli. -Jest
za wysoki. Nie mogę dosięgnąć tego, co leży na górze.
- Jak mogę ci pomóc?
- Chodz, to ci pokażę.
139
Podeszła ostrożnie, co było zabawne, zważywszy, jak blisko
mu było we własnych oczach do świętości w związku ze wstrze�
mięzliwością, na jaką się przy niej zdobywał.
- No?
- Podniosę cię, a ty zdejmiesz mniejsze przedmioty
- Podniesiesz mnie? - powtórzyła, łypiąc na niego podejrzliwie.
- Tak. Dość tych spłoszonych spojrzeń, Favor. Chodz tutaj.
Podeszła niespiesznie, odchylając głowę do tyłu i patrząc mu
w twarz, aby wybadać jego intencje. Dojrzał krawędz skrzywio�
nego przedniego zęba, błysk bieli w ciemnej tajemnicy jej ust.
U podstawy szyi pulsowała żyłka. Pomyślał, że skóra w tym miej�
scu na pewno jest ciepła i aksamitna.
Byli sami.
Bez względu na to, co sobie wmawiał, nie był święty ani ni�
gdy nie pretendował do świętości. Zadrżała, a on poczuł, jak
w odpowiedzi napinają mu się wszystkie mięśnie, niczym u kota
widzącego pisklę poruszające nagle skrzydłami.
Jeśli zadrży jeszcze raz, rzuci się na nią jak kot zwabiony bez�
radnością pisklęcia. Drogi Boże. Miał za sobą więzienie. Co ona
tutaj, do diabła, robiła? Opuścił głowę, gotów wykorzystać oka�
zję. Każdą okazję. Niech jej serce bije szybciej, oczy ściemnieją,
niech rozchyli wargi...
Tak się nie stało. Nic nie zrobili. Nic nie zrobiła. Odwróciła
się do niego plecami, mówiąc:
- Jestem gotowa.
Ręce mu drżały, kiedy obejmował ją w talii. Suknia, którą
włożyła do pracy, okazała się błędem. Nie oddzielała ją od niego.
Gorset nie usztywniał tułowia, brakowało zbroi w postaci cięż�
kich obręczy. Tylko zwykła niebieska materia przesycona zapa�
chem ciała, które skrywała.
Czuł każdy oddech Favor, każdy ruch żeber, płaski brzuch
pod czubkami palców. Tylko dotyk skóry pozostawał tajemnicą.
Zamknął oczy. Tawerna to jest to, czego mu potrzeba...
I dziewki z tawerny. Kiedyś było coś takiego jak Czerwona Róża,
piętnaście kilometrów na wschód od drogi północnej. Mocne na�
pitki i chętne dziewki, jedno i drugie dostępne za godziwą cenę.
- Tak? - mówiła, jakby brakowało jej tchu.
Podniósł ją, celowo kierując myśli na niespotkane jeszcze ko�
biety o zachęcających uśmiechach. Posadził ją sobie na ramie�
niu.
- Och! - Zachwiała się na górze. Rozłożyła ręce, chcąc utrzy�
mać równowagę. Objął ramieniem jej nogi, podnosząc wolną
rękę do góry.
- Chwyć moją rękę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.