[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakieś produkty, których woń zatruwała okolicę na amen, twierdząc przy tym, iż
gotuje sobie zioła lecznicze. Na szczęście nie tylko była pomylona, ale także
bardzo stara, chuda i chorowita, nie miała wielkich sił fizycznych i dość łatwo
było odebrać jej tasak, siekierę czy kamień. Podpaleń dokonywała nieracjonalnie,
dzięki czemu nie udało jej się puścić z dymem niczego, poza jednym starym
kurnikiem i dwiema deskami w drewnianym ogrodzeniu. Kurnik i tak był
przeznaczony do rozbiórki. Z drugiej jednakże strony, na skutek znikomej
stosunkowo szkodliwości czynów, pozostawała na swobodzie i żaden szpital nie
chciał jej trzymać. Opieka Społeczna przydzieliła jej tylko pielęgniarkę, która
przychodziła co drugi dzień i stosowała środki uspokajające. Rodzina Pawła
mieszkała w dwóch domach, nieco oddalonych od siebie. W jednym ciotka z córką, w
drugim brat z żoną i dziećmi. Dzieci były małe, ciotka opiekowała się nimi w
czasie nieobecności rodziców, Baśka miała się zaopiekować wszystkim naraz,
chroniąc obie siedziby przed ewentualnymi zakusami wariatki. - Będziesz miała
jutro wesoły dzionek - zauważyłam ze współczuciem. - Na co ciotka jest chora? -
Na ischias. Ledwo się rusza. Pewnie, że mi będzie wesoło, ale już trudno, raz na
tydzień muszę się poświęcić. Cholernie jestem ciekawa, czego się dowiesz. Jeżeli
nie masz nic przeciwko temu, wróciłabym teraz do domu... %7łółtego opla-combi
nigdzie nie było widać. Podwiozłam Baśkę na Polną i zatrzymałam się przed jej
drzwiami, obok mnie przejechał tylko mały fiacik, który skręcił w podwórze
między ulicą Partyzantów a Trasą Aazienkowską. Baśka wysiadała dość długo, bo
upadła jej zapalniczka i wygrzebywała ją spod fotela. Zawracając, ujrzałam
jeszcze jakiegoś faceta, który przeszedł przez jezdnię i wszedł w te same drzwi.
Nie miał czerwonego szalika, więc nie wydał mi się podejrzany. Z majorem
pogawędziłam przez telefon. Od razu powiadomił mnie, że nie ma czasu na nic, i
kazał się streszczać. - Ja w ogóle dzwonię tylko na wszelki wypadek -
powiedziałam podstępnie. - %7łeby nie było, że coś ukrywam. I tak pan pewnie
wszystko wie, bo ten pański człowiek wczoraj do pana dzwonił. - Jaki mój
człowiek? - Ten chuligan, przydzielony do pani Makowieckiej. Symuluje przyjazń z
Pierzaczkiem. - Kto?! - No, ten pański człowiek... Major rozzłościł się
okropnie. - Albo zacznie pani mówić normalnie, albo rzeczywiście panią zamknę!
Uprzedzałem, że nie mam czasu! Krótko proszę i treściwie! O co chodzi? - O
Pierzaczka, który wczoraj robił dziwne sztuki pod restauracją Słowiańską.
Wieczorem. Widziałam je na własne oczy. - A skąd pani się tam wzięła?
- Pojechałam wyciągać z knajpy panią Makowiecką. Jej mąż mnie o to prosił, bo
sam akurat nie mógł. - A ona co tam robiła? - Nadużywała alkoholu w ilościach
umiarkowanych. Dziwię się, że pan o to pyta, powinien pan wszystko wiedzieć, bo
pański człowiek symulował pijacki sen przy jej stoliku. - Czy pani się wreszcie
uspokoi z tym moim człowiekiem?! Niech pani przyjmie do wiadomości, że żadnego
mojego człowieka tam nie było! Niech pani mówi po kolei! Zlitowałam się i
opisałam poczynania najpierw pijaka w czerwonym szaliczku, a potem Pierzaczka.
Następnie wyraziłam zdziwienie w kwestii nieobecności na miejscu człowieka
majora. Człowieka rzeczywiście musiało tam nie być, bo majora o mało szlag nie
trafił. - Co pani sobie wyobraża, do diabła, że ja mam do dyspozycji sto tysięcy
ludzi? Armię?! Skąd mam brać człowieka w każdej knajpie?! - Myślałam, że
konsekwentnie inwigiluje pan wszystkich moich znajomych - powiedziałam
niewinnie. - Myliła się pani - odparł major sucho. - Inwigiluję ich
niekonsekwentnie. Z kim pani Makowiecka tam była? - Z jakimiś dwoma facetami.
Nie znam ich. I nie wiem, o czym rozmawiali, bo mi nie powiedziała. - A co pani
powiedziała? - %7łe musi dzisiaj w Wilanowie pilnować dwojga małych dzieci i
jednej chorej ciotki. Zwracam panu uwagę, że pani Makowiecka nie jest kompletną
kretynką i doskonale wie, że cokolwiek mi powie, ja to panu natychmiast
powtórzę. Więc nawet gdyby miała do powiedzenia coś szalenie atrakcyjnego,
przeze mnie pan się tego nie dowie. - Słusznie - zgodził się major, nagle
uspokojony. - Nie wątpię jednak, że omawiały panie te występy Pierzaczka i że
zaciekawiło panią, o czym tam była mowa, przy tym stoliku, kiedy ten śpiący
pijak się zerwał. Zaciekawiło panią czy nie? - Jeśli powiem, że nie, nie uwierzy
mi pan... - Nie uwierzę. No więc? O czym?
Zawahałam się. Wszelkie związki z Pierzaczkiem Baśka z całą pewnością chciałaby
ukryć przed majorem. Z drugiej jednak strony nie znała go przecież w ogóle... -
Według mojego prywatnego rozeznania właśnie o Pierzaczku - powiedziałam
ostrożnie. - Baśka usłyszała jego nazwisko od tych facetów, z którymi siedziała.
Potem pytała mnie o niego. Mogę ręczyć, że go nie znała i nie miała o nim
pojęcia... - A teraz już ma pojęcie. I, jak rozumiem, Pierzaczek o tym wie... -
Nosem mi już wychodzi ten cały Pierzaczek! - przerwałam, zniecierpliwiona i
zaniepokojona, że major wydoi ze mnie za dużo. - Kto to w ogóle jest? - Jak pani
sama słusznie zauważyła, hochsztapler i aferzysta. Mogło mu się nie podobać, że
jest tematem rozmowy. Reakcja dość typowa. Dziękuję bardzo za informacje... Z
tonu wywnioskowałam, że major Pierzaczka raczej zlekceważył. Nie byłam pewna,
czy powinnam się tym cieszyć ze względu na Baśkę, czy martwić ze względu na
ewentualne konsekwencje. Moja ostatnia koncepcja, pierwotnie dziurawa, układała
mi się coraz piękniej, nabierała życia i rumieńców i takie coś w rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •