[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stworzenie tam kolonii, która by się sama utrzymywała. Miało to być miejsce oddalone od
cywilizacji, aby uchronić jego mieszkańców przed pokusą ucieczki do miasta i powrotem do
dawnego trybu życia. Stworzenie takiej kolonii jest marzeniem Lewisa, ale zrealizowanie
podobnych planów wymaga oczywiście ogromnych nakładów finansowych. Niestety, w
dzisiejszych czasach niewielu jest filantropów-wizjonerów. Potrzebujemy drugiego Erica. O, Eric
z pewnością odniósłby się do tego planu z entuzjazmem.
Panna Marple wzięła do ręki małe nożyczki i obejrzała je uważnie.
- Co za dziwne nożyczki - powiedziała - z dwoma otworami na palce po jednej stronie i z
drugim po przeciwnej.
Carrie Louise drgnęła, jakby nagle przywołana do rzeczywistości. Jej wzrok przestał błądzić
gdzieś w dali.
- Alex ofiarował mi je dzisiaj rano. Powiedział, że będzie mi teraz łatwiej obcinać paznokcie u
prawej ręki. Kochany chłopiec, był taki zachwycony tymi nożyczkami. Nie dał mi spokoju,
dopóki ich natychmiast nie wypróbowałam.
- Następnie zebrał starannie wszystkie obcięte paznokcie i zabrał je ze sobą - uzupełniła panna
Marple.
- Tak, on... - zaczęła Carrie Louise i urwała nagle. - Skąd wiedziałaś, Jane?
- Myślałam o Alexie. Miał głowę nie od parady.
- Czy sądzisz... Czy sądzisz, że właśnie dlatego zginął?
- Przypuszczam, że tak.
- On i Ernie. Okropne. Kiedy to się stało?
- Prawdopodobnie dzisiaj wieczorem między szóstą a siódmą.
- Po tym jak skończyli pracę na dzisiaj?
- Tak.
100
Gina była w teatrze tego wieczoru, Walter Hudd był w teatrze. Stephen Restarick także.
Mówił przecież, że poszedł tam po Ginę. Każdy mógł więc... - tok myśli panny Marple został
nagle zmącony, gdyż Carrie Louise zapytała nieoczekiwanie:
- Ile ty wiesz, Jane?
Spojrzenia obu przyjaciółek się skrzyżowały. - Gdybym tylko mogła uzyskać całkowitą
pewność... - powiedziała powoli panna Marple.
- Sądzę, że jesteś całkowicie pewna, Jane.
- Co chcesz, abym zrobiła? - zapytała panna Marple z ociąganiem.
Carrie Louise opadła na poduszki.
- Wszystko jest teraz w twoich rękach, Jane. Rób to, co uważasz za słuszne.
Zamknęła oczy.
- Jutro... - zaczęła niepewnie panna Marple - będę musiała porozmawiać z inspektorem
Currym. O ile oczywiście zechce mnie wysłuchać.
101
XXI
- Tak, panno Marple? - powiedział inspektor Curry z lekkim zniecierpliwieniem.
- Czy moglibyśmy udać się do holu? Inspektor popatrzył ze zdumieniem.
- Chodzi pani o rozmowę w cztery oczy? Ale przecież tutaj... - Rozejrzał się po gabinecie.
- Nie chodzi mi o rozmowę w cztery oczy. Przede wszystkim chciałam panu coś pokazać. Coś,
na co zwrócił mi uwagę Alex Restarick.
Inspektor stłumił westchnienie. Wstał i pośpieszył za panną Marple.
- Czy ktoś pani coś powiedział? - zapytał z wyrazną nadzieją w głosie.
- Nie - odparła. - Nie chodzi mi o to, co ktoś powiedział. Sprawa dotyczy raczej pokazów
sztuk magicznych. Iluzjoniści często posługują się lustrami i innymi rekwizytami. Nie wiem, czy
pan mnie dobrze rozumie?
Inspektor Curry nie rozumiał. Spoglądał na pannę Marple i zastanawiał się, czy przypadkiem
nie zwariowała.
Panna Marple stanęła na samym środku holu i gestem wskazała mu miejsce obok siebie.
- Niech pan sobie wyobrazi, że to jest scena teatru, panie inspektorze. Rzecz dzieje się tego
samego wieczoru, kiedy został zamordowany Christian Gulbrandsen. Pan siedzi na widowni i
obserwuje osoby znajdujące się na scenie: panią Serrocold, panią Strete, Ginę, mnie i Stephena
Restaricka. Podobnie jak na prawdziwej scenie, mamy tutaj różne drzwi, przez które przechodzą
aktorzy udający się tu czy tam. Gdy jednak siedzi pan na widowni, nie zastanawia się pan wcale
nad tym, dokąd oni naprawdę idą. To znaczy, aktor wypowiada kwestię, że idzie  do kuchni
albo  do ogrodu , otwiera drzwi i wychodzi, zaś publiczność widzi za drzwiami fragment
odpowiednio pomalowanego tła. W rzeczywistości jednak aktor idzie za kulisy, gdzie siedzą
elektrycy i inni pracownicy techniczni, gdzie pozostali aktorzy czekają na swoje wejście. Innymi
słowy, aktor schodzący ze sceny przechodzi w zupełnie inny świat.
- Przyznaję, że niezupełnie panią rozumiem, panno Marple.
- Och, ja wiem, że tłumaczę to tak nieporadnie. Proszę po prostu potraktować wydarzenia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •