[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddano go na złom, lecz co jakiś czas unowocześniano. Nie sposób opisać, jaką budził grozę. W
tym sensie, że był prawdziwym szkaradzieństwem.
Trzy czwarte wieku temu krążownik zapewne stanowił najnowsze osiągnięcie techniki
wojskowej. Unowocześnianie rozpoczęto od przecięcia go w pół i wmontowania 500 metrów sekcji
środkowej. W następnym etapie dodano wybrzuszenia po bokach kadłuba. Pózniej, budowniczy
zaczęli mieć najwyrazniej kłopoty z wprowadzaniem zmian, bo zmienili Swampscotta w coś, co
przypominało pyzatą rakietę, która rąbnęła w jakiś twardy przedmiot i nie uległa kompletnej
destrukcji.
Na domiar wszystkiego, z wierzchu kadłuba wyrastały blizniacze konstrukcje, które na pewno
spodobałyby się cesarzom dynastii Tang z pradawnych dziejów Ziemi.
Swampscott nigdy nie uczestniczył w wojnie, toteż te naroślą w niczym statkowi nie
przeszkadzały. Wypolerowanej do połysku, maszyny używano do ceremonialnych wizyt w całej
gali i pełnym oflagowaniu. Swampscott osiadł w atmosferze ze statecznością godną królowej
schodzącej ze schodów w sukni balowej. Gdyby miał kiedykolwiek dokonać ataku na planetę, jego
wielka masa wyrwałaby się spod kontroli i zaczęła koziołkować w dół. Badany w tunelu
aerodynamicznym, uzyskałby zapewne charakterystykę żyrandola.
Sten otrząsnął się, sprawdził czas i pospieszył w kierunku tunelu windy. U wyjścia zastał aż
czterech wartowników w strojach paradnych i jednego bardzo znudzonego, ale za to niezwykle
eleganckiego oficera.
Odwracając się ku rufie, oddał salut wyimaginowanej banderze, a potem wręczył
porucznikowi kopię zaproszenia i swoją kartę identyfikacyjną.
- Ojej! - jęknął oficer. - Komandorze, bardzo się pan pomylił.
- Tak?
- Kwatera admirała Doormana jest w śródmieściu.
W śródmieściu? To, po co ten statek widmo, do cholery, zaklął w duchu Sten, lecz głośno
spytał:
- Czyż to nie jest okręt flagowy?
- Tak jest. Ale admirał Doorman woli hotel Carlton. Mówi, że ma tam więcej przestrzeni na
myślenie.
Sten i porucznik wymienili spojrzenia.
- Panie komandorze, pozwoli pan, że użyczę mu swoich grawisań. Inaczej nie dotrze pan na
czas. Admirał Doorman jest bardzo wyczulony pod względem punktualności.
Będę miał niezłe wejście, myślał po drodze Sten.
Admirał Doorman może i był bardzo wyczulony pod względem punktualności, ale tylko
wtedy, gdy odnosiło się to do jego podwładnych.
Sten dobrnął do hotelu dwadzieścia minut po czasie. Aż spocił się z wrażenia. Zaprowadzono
go do apartamentu Doormana, zaraportowano jego obecność smarkatemu sekretarzowi i kazano
usiąść.
Czekał, ale się nie nudził. Jego stan można by raczej określić jako pełne zdumienia
przerażenie. Przysłuchiwał się rozmowom oficerów przewijających się przez wielką poczekalnię:
- Starałem się, rzecz jasna, wyjaśnić admirałowi, że trudno jest usunąć galwanizowaną
powłokę. Ale wiesz przecież, jak bardzo lubi połysk brązu - mówił tłusty oficer sztabowy do
kapitana statku.
- Zwietnie, dobiliśmy targu. Ty mi dajesz bokserów, a ja ci wypożyczam moją orkiestrę
reprezentacyjną. - To była rozmowa dwóch komandorów.
- Nie obchodzą mnie te ćwiczenia, poruczniku. Przekroczyliście swój limit pocisków na ten
kwartał.
- Ale połowa mojej załogi to rekruci. Muszę...
- Poruczniku, nauczono mnie, bym słuchał rozkazów. Czy nie czas, żeby i pan się tego
nauczył?
Jednak prawdziwe zdumienie ogarnęło Stena dopiero na widok dwojga ludzi, którzy wyłonili
się z windy. Wyglądali po prostu ślicznie.
Kapitan był młodym, wysokim, przystojnym blondynem. Biała koszula opinała mu się na
posągowym torsie, uwydatniając muskuły.
Jego towarzyszka, również blondynka, nosiła szorty do tenisa. Oboje się śmieli. Sprawiali
wrażenie łudzi bardzo zadowolonych z życia. Sten znienawidził ich na sam widok.
Gawędząc w najlepsze, przeszli obok niego. Kobieta nagle powiedziała coś, zatrzymała się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]