[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieli, że się kochamy i będziemy razem; że przeczekamy te
S
R
cztery miesiące i nie pozwolimy, by to nas rozdzieliło. To, co
dzieje się między nami, jest zbyt cenne i wspaniałe, i nie
możemy tego utracić. Ta podróż do Los Angeles jest dla mnie
bardzo ważna i wolałbym nie jechać tam, nic nie wiedząc na
nasz temat. To istotny krok nie tylko w mojej pracy, nasz szpi-
tal także może mieć z tego spore korzyści. Wiem, że wszyst-
ko pójdzie mi lepiej, jeśli będę miał pewność, że na mnie
czekasz.
- Ale...
- Caitlin, powiedz, że wyjdziesz za mnie, kiedy wrócę..
Obiecaj mi to.
- Nie mogę! Cofnęła się, gwałtownie kręcąc głową. - Je-
szcze dziesięć dni temu byłam zaręczona z kimś innym.
- Trzeba odwagi, żeby przyznać się do błędu i postępować
zgodnie z tym, co się naprawdę czuje. Zrobiłaś już jeden krok.
Potrafisz zrobić następny.
- Jak możesz nazywać to odwagą? To coś zupełnie przeciw-
nego. Nie chcę zranić Scotta, postępując w sposób deprecjonują-
cy to, co było między nami.
- Byłaś wolna już wtedy, kiedy się poznaliśmy. Teraz to
wiesz, tylko wtedy nie zdawałaś sobie z tego sprawy.
- Ale z jego punktu widzenia wyglądałoby to jak zdrada,
niemal tak bolesna, jakbym romansowała z tobą już wcześniej.
Myślałam kiedyś, że kocham go tak bardzo, że za niego wyjdę.
Nie mogę tak od razu tego przekreślić.
- A więc nie zgadzasz się na moją propozycję?
- Nie potrafię inaczej, Angusie. - Z oczu Caitlin znowu
popłynęły łzy. - Może masz rację. Brak mi odwagi. Odwagi,
żeby zaufać temu, co czuję.
Nastała chwila ciszy, po czym Angus rzekł powoli:
S
R
- Zastanawiam się, czy pomogłoby ci, gdybyśmy rozdzielili
dwa wątki tej całej sprawy?
- Co masz na myśli?
Podszedł do drzwi kuchni, potem odwrócił się i znowu zbli-
żył do Caitlin.
- Powiedziałaś mi o dwóch rzeczach: że nie ufasz temu, co
czujesz, i nie chcesz pomniejszać tego, co było ze Scottem.
- Tak...
- A gdyby tak jedna z tych spraw nagle odpadła?
- Jak to?
Spojrzał jej prosto w oczy, jednocześnie czule i stanowczo.
Cisza, jaka zapadła, tym razem trwała dłużej, jakby Angus wciąż
zastanawiał się, co powiedzieć. Wreszcie odezwał się innym
głosem:
- Skąd jesteś taka pewna, że Scott był ci wierny?
Od razu zrozumiała, o co mu chodzi.
- O nie, nie uważasz chyba, że...
- Przez wszystkie te noce i weekendy, kiedy ty byłaś w Can-
berze albo w Sydney, a on w Newcastle...
- Nie, Angus. Proszę, nie próbuj takich sztuczek, bo prze-
stanę ci ufać.
- Sam widziałem go kiedyś na swoim wykładzie, jak zaba-
wiał się z rudowłosą studentką trzeciego roku.
- I dopiero teraz zdecydowałeś się mi o tym powiedzieć?
- Tak - przyznał z westchnieniem, nie zwracając uwagi na
jej chłodny i cierpki ton. - Wierz mi, długo się nad tym zasta-
nawiałem. I może rzeczywiście nie powinienem w ogóle o tym
wspominać.
- Z pewnością! - odparła ostro. - Następnym razem wypró-
buj inną strategię. Ta nie poskutkowała.
S
R
- Caitlin, nie chciałem cię zranić, dlatego milczałem. -
Spróbował jej dotknąć, lecz mu nie pozwoliła, choć bar-
dzo pragnęła, by wiedział, ile ją kosztowało, aby go ode-
pchnąć. - Nie dawało mi to spokoju od chwili, gdy zobaczy-
łem Scotta u twoich rodziców. Powiedziałem ci o tym tylko
dlatego...
- .. .że nie miałeś innego wyjścia - dokończyła.
- Owszem - skinął głową. - Ale to chyba nie był dobry
pomysł, prawda? Wszystko skończone.
- Nic się nawet nie zaczęło.
- Ale mogło i wciąż jeszcze może.
- Nie wydaje mi się. Zbyt wiele jest przeszkód. Nie podoba
mi się, że próbujesz rzucać oszczerstwa na Scotta po tym, co
widziałeś na wykładzie. To musiała być jakaś pomyłka. Scott
oczywiście znał różne dziewczyny w Newcastle. Sama pozna-
łam niektóre z nich. Ale po co uciekasz się do takich metod,
żeby mnie zdobyć?
- Jeśli tak to zinterpretować, to rzeczywiście wydaje się
godne pogardy.
- Bo jest!
- Nieprawda! Wiesz dobrze, że miałem inne intencje.
- Czyżby? Chyba lepiej będzie, jeśli już sobie pójdziesz.
- Masz rację. Chyba to jedyna rzecz, jaka mi pozostała.
Zacisnął usta, odwrócił się i wyszedł. Nie pożegnali się na-
wet. Caitlin rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Wszystko
nagle tak bardzo się skomplikowało. Wciąż miała przed oczami
obraz twarzy Angusa, smutnej, o ściągniętych ustach. Szlochała
długo w poduszkę, aż w końcu przypomniała sobie, że wkrótce
ma nadejść Scott. Nie może jej przecież zobaczyć w takim
stanie. O dwunastej wciąż jednak go nie było. Kiedy wreszcie
S
R
rozległ się dzwonek u drzwi i poszła otworzyć, ujrzała nie Scot-
ta, lecz Erin.
Przez dwie godziny pomagała siostrze wyładowywać rzeczy
z furgonetki i ustawiać w jednym z pokojów w domu, który
Erin wynajęła z koleżankami w Sydenham. Zaparzyły potem
herbatę i usiadły w dużej kuchni, żeby porozmawiać.
- Erin, powiesz mi w końcu, jak to było z tym twoim face-
tem z Anglii?
Siostra westchnęła i odgarnęła włosy z twarzy.
- Nigdy nie był mój. Na tym polegał cały problem. Zaręczył
się z inną kobietą.
- I tak się w to zaangażowałaś?
- Przyjazniliśmy się - odparła Erin. - A potem coś zaczęło
się dziać między nami. Zdawał sobie z tego sprawę. Niewiele
brakowało, a wylądowalibyśmy w łóżku. Powiedział jednak, że
nie może tego zrobić, a ja czułam to samo. To nie byłoby w po-
rządku. Najpierw musiałby rozstać się ze swoją dziewczyną. To
jednak nigdy nie nastąpiło. Nie zadzwonił już więcej do mnie.
Najwidoczniej zmienił zdanie.
- Jesteś pewna?
- Byłam na ich ślubie. Musiałam przez to przejść. Oboje
byli bardzo spięci. Pewnie wspomniał jej o mnie, a ona do koń-
ca mu nie wybaczyła. Potem nie mogłam już tam wytrzymać,
dlatego wróciłam wcześniej. Wyjechałam z Londynu, kiedy je-
szcze trwał ich miesiąc miodowy. Ale zle zrobiłam. Powinnam
była zostać, przynajmniej do czasu, aż wszystko się wyjaśni
i poznam prawdę.
- Tak sądzisz?
- To właśnie dlatego tak się dręczę. Sama nie wiem, czemu
wszystko się tak potoczyło. Czy on za bardzo się bał, czy też
S
R
naprawdę ją kochał? A może żadnej z nas nie darzył prawdzi-
wym uczuciem? Najgorzej, kiedy wszystko pozostaje w nie-
pewności.
Caitlin nie wiedziała, jak pocieszyć siostrę, poklepała ją więc
tylko po dłoni spoczywającej na stole.
- Dzięki - odparła Erin. - Ale nie ma już o czym mówić.
Wzięli ślub i klamka zapadła. Niech będzie, jak ma być - dodała
pogodnie.
- Znowu się uśmiechasz - zauważyła Caitlin. - To dobrze.
- Czuję się lepiej. - Erin przeciągnęła się leniwie jak kot
wygrzewający się w słońcu.
Zawsze miała duże poczucie humoru. Potrafiła śmiać się ze
wszystkiego, nawet z własnych wad.
- A co u ciebie? - zwróciła się Erin do siostry, dolewając
herbaty do filiżanek. - Nie wyglądasz na szczęśliwą. Brakuje ci
Scotta?
- Nie. Brakuje mi pewności - odrzekła Caitlin z namysłem.
Scott zatelefonował do niej do pracy o czwartej i w niezbyt
przekonujący sposób tłumaczył, dlaczego nie przyszedł.
- Czy mógłbym wpaść do ciebie do szpitala, wziąć klucze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]