[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zajmująca pomieszczenie umiera, elektroniczne detektory w ścianie rejestrują brak pulsu i pobudzają do działania
odpowiednie obwody. Zmarły jest wciągany do azbestowej komory w ścianie, gdzie jego szczątki podlegają
kremacji, aby nowy mieszkaniec pomieszczenia, również pacjent geriatryczny, mógł je zająć jeszcze przed
południem.
Joe przestał czytać i zwinął gazetę. To już lepiej zostać tutaj, zdecydował. Skoro tak właśnie chcą nas traktować na
Ziemi.
- Sprawdziłam nasze rezerwacje - stwierdziła sucho Mali. - Wszyscy mamy pokoje w hotelu Olim-pia" w
największym mieście na planecie. Nazywa się ono Diamond Head. I jest ulokowane na cyplu wchodzącym 50 mil w
Marę Nostrum.
- Co to jest Marę Nostrum? - zapytał Joe.
- Nasz ocean.
Pokazał jej artykuł w gazecie. Potem w milczeniu obejrzeli go pozostali pasażerowie. Wszyscy spoglądali na siebie
w oczekiwaniu reakcji.
- Podjęliśmy właściwy wybór - powiedział Har-per Baldwin. Inni skinęli głowami. - To mi wystarczy. - Otrząsnął
się. - Oto jakie społeczeństwo stworzyliśmy.
Uzbrojeni po zęby członkowie załogi ręcznie odblokowali właz. Do środka wdarło się powietrze: zimne i dziwnie
pachnące. Joe czuł, że ocean jest gdzieś blisko; jego zapach unosił się w powietrzu. Osłaniając oczy przed
promieniami słońca, dostrzegł zarysy w miarę nowocześnie wyglądającego miasta, a za nim brązowoszare wzgórza.
36
Ale ocean jest gdzieś w pobliżu, powiedział sobie. Mali ma rację; ta planeta jest zdominowana przez ocean. I to
właśnie ocean posiada to, co nas interesuje.
Stewardesa z zawodowym uśmiechem zaprowadziła ich do otwartego luku i stojącego za nim trapu, który wiódł na
wilgotną powierzchnię pasa startowego. Joe Fernwright wziął Mali za rękę i poprowadził ją na dół. %7ładne z nich nic
nie mówiło. Mali wydawała się zaabsorbowana sobą, jakby nie zauważała innych ludzi i budynków portu. Musi mieć
złe wspomnienia, pomyślał Joe. Może coś się jej tutaj przytrafiło.
A czymże to wszystko jest dla mnie. To mój pierwszy lot międzyplanetarny, czy międzysystemowy, w życiu. Ziemia
pod moimi stopami nie jest Ziemią. Przydarza mi się coś dziwnego i ważnego.
Wciągnął powietrze. Inny świat i inna atmosfera. To wszystko jest bardzo intrygujące.
- Tylko nie mów - odezwała się Mali - że to miejsce wydaje ci się nieziemskie. Bardzo proszę.
- Nie pojmuję, o co ci chodzi - powiedział Joe. - Ono jest nieziemskie. Jest zupełnie inne.
- Nieważne - odparła Mali. - Ralf i ja tak się kiedyś zabawialiśmy. Wiele lat temu. Mówiliśmy na to zabawa w
dwuznaczne zdania. Ciekawe czy ją jeszcze pamiętam. Ralf wymyślał dwuznaczne zdania. Interes wydawcy
spoczywa często w rękach korektora". To jedno z jego zdań. Pewne rośliny pojawiają się sporadycznie". No może
jeszcze coś. Ciotka ciągle wisi na telefonie". To ostatnie zawsze mi się podobało, wyobrażałam sobie gigantyczny
telefon. W roku 1945 odkrycie energii atomowej zelektryfikowało świat". Aapiesz, o co chodzi? - Spojrzała na
niego. - Nie łapiesz - stwierdziła. - Trudno.
- To wszystko zdania oznajmujące - odezwał się Joe. - Przynajmniej tak je odczytuję. A gdzie tkwi zabawa?
- Zaproszenie saperów na festyn było niewypałem". Jak ci się podoba to zdanie? Widziałam je w gazecie. Sądzę, że
Ralf znajdował większość tego typu zdań w gazetach bądz w programach telewizyjnych. Myślę, że wszystkie były
prawdziwe - dodała. - Wszystko, co się tyczyło Ralfa, było prawdziwe. Na początku. I pózniej też.
Podeszła do nich duża brązowa istota przypominająca szczura. Trzymała w ramionach coś, co wyglądało na stertę
książek.
- Spiddlery - powiedziała Mali, wskazując na tę istotę i jej pobratymca asystującego Harperowi Bald-winowi. - Jedna
z tutejszych form życia. W przeciwieństwie do Glimmunga. Znajdziesz tu... niech pomyślę - policzyła na palcach -
spiddlerów, wuby, werje, klaki, troby i printerów. Pozostali z dawnych czasów... gdy starożytne Mgłorzeczy już
odeszły. On chce, żebyś kupił od niego książkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]