[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie może pozwolić na taki brak poszanowania dla porządku publicznego, i zaczynam się z nią
zgadzać. Wiesz, jaki fatalny mamy teraz wizerunek, a relacje na żywo z tego, jak ty i Han
lekceważycie prawomocny nakaz, tylko powiększają nasze problemy.
Leia nie odzywała się, dopóki nie była pewna, że skończył, a potem przemówiła równie
ostrym tonem:
- A co niby mieliśmy zrobić? Wydać Bazela i Yaqeel, żeby zamrozili ich w karbonicie?
- Tak, jeśli tego wymaga prawo - odparował Kenth. - Jedi nie przetrwają, jeśli będziemy
stawiać się ponad rządem i istotami, którym rzekomo służymy.
Leia pokręciła ze smutkiem głową, zastanawiając się, jak taki przyzwoity człowiek może
być tak ślepy w kwestii tego, co jest słuszne.
- Kenth, wiem, że jesteś w trudnym położeniu, ale zastanów się nad tym, co mówisz. Prawo
to nie sprawiedliwość. Nie możemy zacząć wydawać młodych Rycerzy Jedi Daali tylko dlatego, że
zachorowali. Zwłaszcza jeśli jej jedyną terapią jest zamrażanie ich w karbonicie.
Błysk bólu w oczach Kentha świadczył o tym, że Leia trafiła w czułe miejsce.
- Jedi Solo, ta decyzja nie należy do Rycerza Jedi. - Wskazał na tunel prowadzący do bramy
i dodał: - Jeśli będziemy mieli szczęście, to może złapiemy jeszcze kapitana Atara i jego ludzi...
Leię ocalił dzwięk nadjeżdżającej turbowindy. Tym razem wysiadły z niej wreszcie
Mistrzyni Cilghal i Tekli. Kalamarianka spojrzała tylko na drżącego Bazela i poleciła swojej
asystentce podać mu leki; potem podeszła do Leii i Kentha.
- Przyszłam, jak tylko się dowiedziałam - zwróciła się do Leii. - Oboje?
Leia dla uspokojenia wzięła głęboki oddech i pokiwała głową.
- Obawiam się, że tak.
Cilghal uniosła płetwowatą dłoń.
- Nie powinnaś się obawiać - powiedziała. - Czegoś się dowiedzieliśmy.
- Czego? - spytał Han, wracający ze stołkiem, o który prosiła Leia. - Wiecie już, co im jest?
- Jeszcze nie. - Cilghal machnęła z roztargnieniem w kierunku Bazela, któremu Tekli
zaaplikowała już lekarstwo. - Ale skoro zarówno Bazel, jak i Yaqeel zachorowali, możemy zacząć
wyciągać pewne wnioski.
- Na przykład jakie? - spytał Kenth. W jego głosie nie było ulgi, ale przynajmniej cień
nadziei. - Akurat teraz bardzo przydałyby się nam jakieś dobre wiadomości.
- Powiedziałam, że dopiero zaczynamy, Mistrzu Hamner. - Cilghal obejrzała się na Hana i
Leię. - Kapitanie Solo, gdybyś zechciał pomóc Tekli przy Yaqeel... Jedi Solo i ja poradzimy sobie z
Bazelem.
Han spojrzał krzywo na Kentha, jakby sugerując, że tymczasowy Wielki Mistrz ma inny
pogląd na to, jak należałoby postąpić w tej sytuacji.
Cilghal też skierowała w tamtą stronę swoje wielkie oko.
- Masz coś przeciwko temu?
- Prawdę mówiąc, tak - przyznał Kenth. - Na zewnątrz czeka oddział SBGS z nakazem
aresztowania.
Cilghal spuściła wzrok, a jej aurę w Mocy wypełniło poczucie winy.
- Rozumiem. - Spojrzała na Leię. - Ile osób ucierpiało?
Odpowiedział jej Han:
- Ucierpiało? Ani jedna. Od razu potraktowaliśmy ich środkiem uspokajającym. SBGS ich
ściga tylko dlatego, że całe zajście zarejestrowała holokamera.
Cilghal otworzyła z wrażenia usta.
- Więc dlaczego SBGS chce ich aresztować?
- Mówią, że to zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego - wyjaśniła Leia. - Chociaż to i
tak przesada. Wciągnęliśmy ich do środka w dwie minuty.
Cilghal spojrzała ponownie na Kenta. Poczucie winy na jej twarzy ustąpiło miejsca
konsternacji, a wreszcie irytacji.
- I ty chcesz ich wydać?
- Doręczono nam nakaz i musimy go respektować - upierał się Kenth, a na jego policzkach
pojawił się rumieniec. Leia domyślała się, że Daala nie raczyła poinformować go o zarzutach, kiedy
wezwała go, żeby poskarżyć się na ich niesubordynację. - Ale to może nawet zadziałać na naszą
korzyść. Kiedy sąd przeanalizuje okoliczności, Nawara Ven z pewnością zdoła przekonać opinię
publiczną, że zarzuty są całkowicie nieuzasadnione.
- Wykluczone - warknęła Cilghal. - Nie pozwolimy Daali na zamrażanie moich pacjentów w
karbonicie po to tylko, żebyś ty mógł spróbować zdobyć przychylność opinii publicznej.
Twarz Kentha spochmurniała.
- Mistrzyni Cilghal, decyzja nie należy do ciebie...
- Ale też nie wyłącznie do ciebie. Należy do Rady. A jeśli chcesz honorować bzdurny nakaz
dla doraznej korzyści, to będę nalegać, żebyś uzyskał jej zgodę. - Cilghal popchnęła lekko Hana i
Leię w stronę pacjentów, po czym dodała: - Do tego czasu, Mistrzu Hamner, pacjenci pozostaną w
bloku psychiatrycznym.
Nie dając Kenthowi szansy na uchylenie rozkazu, Leia natychmiast wysłała Hana po
Yaqeel, a sama zajęła się Bazelem. Podany przez Tekli lek zatrzymał już konwulsje, więc posłużyła
się Mocą, żeby unieść potężnego Ramoanina spomiędzy zniszczonych śmigaczy.
Ileż to razy słyszała, że przy unoszeniu czegoś siłą woli rozmiar nie ma znaczenia . I
pewnie ten, kto wypowiadał te słowa, był o tym przekonany. Ona jednak ledwie zdołała przesunąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]