[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nienapastliwa. Brett przyglądał się jej z bezczelnym uśmiechem, którym pewnie chciał
wytrącić ją z równowagi.
- Kiedy wczoraj rozmawialiśmy, sądziłam, że będziemy współpracować -
zauważyła. - %7łe będziemy wszystko omawiać i razem podejmować decyzje. Ty się
skupisz na kuchni, ja na sali restauracyjnej, ale nie na zasadzie, że każdy sobie rzepkę
skrobie. - Wargi miała suche. Zwilżyła je lekko językiem. - Przepraszam, Brett, to się nie
uda. Wynajmij sobie inną kuchnię, żeby przećwiczyć przepisy, a ja zatrudnię innego
kucharza, żeby pomógł mi podczas walentynek. Dzięki za dobre chęci.
Skrzywił się, po czym zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem, w czym tkwi problem. %7łe za twoimi plecami zadzwoniłem do
paru wykonawców? Może nie było mnie kilka lat w Londynie, ale ufam Chrisowi. Faceci
z jego polecenia na pewno niczego nie spartaczą.
Podsunąwszy się wyżej, oparła się o wezgłowie. Chryste, do tego człowieka nic nie
trafia!
- Wcale się tego nie boję.
- Nie? - Skrzyżował ręce na piersi. - Więc o co chodzi? Roboty mamy w bród, a
czasu mało. Trzeba natychmiast przystąpić do działania. No, mów, bo nie wyjdę stąd,
dopóki się wszystkiego nie dowiem. A że jestem uparty... Mów, co ci się nie podoba?
Wiele rzeczy, pomyślała Sienna. Najbardziej to, że Angelo jest już w drodze z
Kalifornii, by objąć funkcję szefa kuchni w Greystone Manor. Ale to akurat nie dotyczy
Bretta.
- Nie chodzi o ciebie, Brett. Po prostu... Jakiś czas temu miałam problemy z
pewnym kucharzem, który bardzo mnie zawiódł. Od tego czasu przeszkadza mi, kiedy
ktoś podejmuje decyzje, nie konsultując ich ze mną. - Urwała, jakby chciała sprawdzić
R
L
T
jego reakcję. - Nie lubię, kiedy odsyła się mnie na ławkę rezerwowych. I kiedy, nie pyta-
pytając mnie o zdanie, informuje się, że to lub tamto zostało postanowione. Nie tak się
umawialiśmy. Nie umiem i nie chcę tak pracować. Przykro mi, ale chyba będzie lepiej,
jak zatrudnię kogoś innego.
Zobaczyła, jak Brett napina mięśnie. Cisza w pokoju się przeciągała. Brett na
pewno nie kłamał, mówiąc, że Maria prosiła go o pomoc. Co do tego Sienna nie miała
wątpliwości. Niestety dzisiejszy Brett różnił się od Bretta sprzed lat. Ten dzisiejszy był
silny i wpływowy. Siedział na jej łóżku, powodując u niej zawrót głowy. Swoimi
niebieskimi oczami przewiercał ją na wylot.
Może przesadziła? Może niepotrzebnie zareagowała tak ostro? Ale ciężko
pracowała przez cztery lata, żeby wyjść z dołka psychicznego. Nie mogła pozwolić, aby
w ciągu zaledwie paru godzin Brett wszystko zniszczył.
Pewnie miał ją za rozpieszczoną panienkę, która zawsze dostaje, czego pragnie.
Trudno, niech tak myśli.
Siedział na brzegu łóżka i patrzył, jak Sienna podciąga kołdrę do brody. Wyraznie
usiłowała się go pozbyć. Ale dlaczego? Czym się jej naraził? Tym, że poumawiał
fachowców, kiedy ona spała?
Co ją tak przeraża? Utrata niezależności? A może kryje się za tym coś znacznie
poważniejszego?
Dlaczego tak bardzo jej przeszkadzało, że puścił machinę w ruch? Co strasznego
zrobił kucharz, o którym wspomniała, że bała się zaufać jemu, Brettowi?
Napotkał jej spojrzenie. Zanim zdążyła odwrócić wzrok, zobaczył w jej oczach
strach. Teraz już wszystko było jasne. Ktoś, komu ufała, oszukał ją. Zrozumiał, że ma
przed sobą przerażoną kobietę u kresu wytrzymałości nerwowej, a nie apodyktyczną
księżniczkę, która nigdy się nie myli. Mógł temu zaradzić, dodać jej otuchy...
- Naprawdę nie musisz rozglądać się za innym kucharzem - zauważył.
Nie zareagowała. Dopiero jego kolejne słowa wprawiły ją w zdumienie.
- Każdego z nas przynajmniej raz w życiu ktoś zawiódł. Ty, Sienno, nie chcesz,
aby cokolwiek działo się za twoimi plecami. Doskonale to rozumiem. Ale, jak mówiłem
ci wczoraj, nigdzie się nie wybieram. Zostaję tu, czy chcesz tego, czy nie. Tylko... jest
R
L
T
parę rzeczy, których o mnie nie wiesz. - Na jego wargach pojawił się figlarny uśmiech,
oczy zalśniły radością.
Sienna nie zdołała zachować powagi. Zmarszczyła czoło, udając zatroskaną.
- Cholera, to brzmi poważnie.
- %7łebyś wiedziała! Otóż zdaję sobie sprawę, że czasem działam impulsywnie.
Bardzo potrzebuję kogoś, kto mnie przystopuje; kto wskaże mi właściwą drogę i nie
pozwoli, abym się rozpraszał. Podołałaby pani takiemu zadaniu, panno Rossi? Dałaby mi
pani jeszcze jedną szansę? Bo chyba się mnie pani nie boi?
Uniosła brwi.
- Boi? Pan raczy żartować, panie Cameron! Oczywiście, że się nie boję i
oczywiście, że podołam zadaniu.
- Doskonale. Cieszę się. Bo zamierzam tu zostać. Obiecałem Marii, że pomogę, a
zawsze dotrzymuję słowa. Zwłaszcza danego pięknej kobiecie. - Wyprostował nogi i
płynnym ruchem wstał z łóżka. - Zjem na dole drugie śniadanie, żebyśmy wkrótce mogli
się wziąć do pracy. - Przystanął przy drzwiach i się obrócił. - W porządku, szefowo?
Schylił się, unikając poduszki, którą Sienna w niego rzuciła i która omal nie trafiła
go w głowę.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Krok 9: Posyp różowymi flamingami
- Robisz listę? To mi się podoba.
Podobał mu się również zapach jej perfum, uśmiech, to, jak ich ciała wykonywały
skomplikowany taniec, by minąć się bezdotykowo w małej kuchni.
Najbardziej podobało mu się jednak, jak wyglądała rano w łóżku, z włosami
rozrzuconymi po poduszce, z jedną ręką spoczywającą na kołdrze. Przez chwilę
podziwiał jej naturalne piękno. Kiedy poruszyła się przez sen, wyszedł na palcach z
pokoju, nie chcąc jej budzić, i zadzwonił do Chrisa. Nie wiedział, jakie demony wygnały
ją w zimny lutowy wieczór na ulice Londynu, ale nie zamierzał o to pytać. Jeżeli zechce
mu powiedzieć, dlaczego postanowiła skryć się w Trattorii Rossi, to dobrze; jeśli nie, to
nie. Uszanuje jej decyzję.
Najwidoczniej potrzebowała zmiany otoczenia, zajęcia głowy nowymi
obowiązkami, które pozwoliłyby jej zapomnieć na chwilę o kłopotach. Znał tę metodę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]