[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z radością pozbawiała biednych mężczyzn spokoju
i oszczędności.
Aiden skarcił się w duchu i zmarszczył brwi. Ogar-
nęły go ponure myśli, a przecież udało mu się skutecz-
nie je wyeliminować. Doszedł do wniosku, że wytacza-
jąc sprawę, Marci oddała mu przysługę. Przekonał się,
jak puste i bezwartościowe jest dążenie do powierz-
chownego sukcesu i dóbr materialnych. Dzięki niej
udało mu się dojść do tego, co naprawdę chciał w życiu
osiągnąć. A kiedy wreszcie znalazł to, o co mu chodziło
główkował nad tym od pół roku nie zamierzał tego
tracić.
Ostatnią rzeczą, której teraz pragnął, był powrót na
seksualną karuzelę. Pójście do łóżka z apetyczną, lecz
niewątpliwie niezrównoważoną Zoe nie wydawało
mu się dobrym pomysłem, bez względu na jej niewątp-
liwą urodę.
Rzecz w tym, że ona go pragnęła. Nie miał co do
tego wątpliwości. Nie chciała go jednak pragnąć to
również nie podlegało dyskusji i czyniło całą sytuację
co najmniej zastanawiającą.
Aiden nigdy nie napotkał kobiety, która by go
pragnęła i potrafiła mu się oprzeć. Rzucały się na
niego, a przynajmniej dawały wyraznie do zrozu-
mienia, że wystarczy, aby w dowolnym momencie
skinął palcem. Tak potężna okazywała się kombina-
cja urody i samodzielnie zarobionych dużych pienię-
dzy.
Skoro o tym mowa, Zoe nie miała pojęcia o jego
fortunie, prawda?
Najwyrazniej go nie poznała.
Aiden zmarszczył czoło. Może pociągali ją wyłącz-
nie mężczyzni bogaci lub sławni? Doskonale wiedział,
że łatwo natrafić na taką kobietę, lecz intuicja pod-
powiadała mu, iż Zoe jest inna. Sprawiała wrażenie
zbyt zmieszanej, aby mogła być zimną żmiją, polującą
wyłącznie na pieniądze.
Dlaczego odesłała go z kwitkiem, zamiast zaprosić
do domu, jakby to zrobiła większość kobiet?
Istniało tylko kilka odpowiedzi, które nie raniły jego
męskiej próżności. Możliwe, że na pewien czas zrezyg-
nowała z wszelkich kontaków z mężczyznami, podob-
nie jak on z kobietami. Może skrzywdził ją jakiś
paskudny typ i w rezultacie straciła zaufanie do płci
przeciwnej. To także doskonale rozumiał. Przecież
właśnie dlatego skłamał w sprawie domu.
Najwyrazniej niepotrzebnie. Zoe i tak nie zwróciła-
by na to uwagi. W tamtej chwili miał jednak egoistycz-
ną i dość romantyczną nadzieję, że kobieta trafi do jego
łóżka ze względu na zainteresowanie Aidenem-męż-
czyzną, a nie Aidenem-byłym mistrzem świata w sur-
fingu, ani też Aidenem-milionerem, właścicielem kor-
poracji Aus-Surf.
Myśl o znalezieniu się w łóżku z Zoe przypomniała
Aidenowi jej wyjątkowe ciało o kształtnym biuście,
wąskiej talii i uroczo zaokrąglonych pośladkach. Dob-
rze się jej przyjrzał, kiedy leżała na ziemi z zadartą aż
do bioder spódnicą.
Aiden zawsze zwracał uwagę na biodra i na piersi,
pomyślał z szelmowskim uśmiechem, a także na nogi.
Do diabła, podobało mu się całe ciało kobiety. Jego
kształt. Zapach, miękkość.
Aiden jęknął, sfrustrowany. Co go opętało? Gdyby
nie to właśnie, nie siedziałby teraz w tej samotni
z gigantyczną erekcją. Chyba oszalał!
Wysączywszy resztkę piwa, Aiden poczłapał po
kolejną puszkę. I jeszcze jedną. I następną. Tego
wieczoru miał ochotę na kolację w płynie. I taki sam
deser.
W połowie kolejnej puszki Aiden przekonał się, że
upijanie się to kiepski substytut seksu. Wzburzone
hormony nie mogły się uspokoić przez resztę nocy,
wiercił się i przewracał z boku na bok. Wreszcie udało
mu się usnąć około trzeciej, lecz kiedy się zbudził,
okazało się, że sytuacja nie uległa zmianie. Jego maczu-
ga wciąż była gotowa do boju.
Aiden z rozdrażnieniem pokręcił głową i zrobił to, co
przystoi mężczyznie poszedł popływać w zimnym
morzu.
Następnie przystąpił do obmyślania planu uwiedze-
nia Zoe.
Materac w mosiężnej ramie zadziwiał swoją mięk-
kością. Niespotykanie miękkie były także jedwabne
wstążki, którymi przywiązano jej dłonie do konstruk-
cji łoża. Nie czuła bólu, chociaż wiła się i skręcała.
Jęczała z zachwytu, kiedy idealny kochanek za-
spokajał ją rękami i ustami. Robił niesłychanie pod-
niecające rzeczy. Cudowne. Rozpustne.
Oczywiście była naga. Rozebrana i skrępowana, nie
mogła przeciwstawić się jego poczynaniom. Oglądał ją
uważnie i dotykał wszędzie tam, gdzie go naszła
ochota. Całował najintymniejsze zakamarki. Ssał ze-
sztywniałe sutki. Penetrował zmysłowym językiem.
Nie odczuwała ani odrobiny zażenowania. Doświad-
czała najczystszej przyjemności, niezwykłej rozkoszy.
Tak, tak. Liż mnie. Właśnie tam. Ssij. Nie, gryz.
Jęknęła głośno, kiedy wysłuchał jej życzenia, i rzuci-
ła głową w lewo i w prawo. Jaka szkoda, że nie mogła
go zobaczyć. Dlaczego nie chciał zdjąć wstążki, którą
przesłonił jej oczy?
Kim jesteś? spytała, chociaż miała już podej-
rzenia. Czy znała jeszcze kogoś, kto tak intensywnie
roztaczałby woń morskiej wody?
Milcz nakazał znajomo brzmiący głos. Jak
będziesz gadać, to się obudzisz, a przecież nie masz na
to ochoty, prawda?
Perspektywa pobudki wywołała w niej dreszcz
niechęci. Nie, jeszcze nie. Błagam, nie tak wcześnie.
Chciałabym cię widzieć.
Mylisz się, wcale tego nie chcesz mruknął, a jego
ręce przesunęły się delikatnie po jej ciele, musnęły
napięty brzuch, dotknęły sutków i pogłaskały roz-
łożone ramiona. Chcesz raczej tego stwierdził
i nagle znalazł się w niej, pojawił między jej nogami,
wypełnił ją i wzniecił płomień w jej wnętrzu.
Chcę zgodziła się, a jej ciało przeszył impuls
zachwytu.
Znajdowała się o jedno uderzenie serca od orgazmu,
kiedy gwałtownie uniosła powieki, a jej zrenice prze-
szyło światło słońca.
Usiadła spięta, mrugając oczami i dysząc.
Dopiero po kilku sekundach udało się jej uspokoić
nierówny oddech i powrócić myślami do codzienności.
Mosiężne łoże zniknęło. Znikły wstążki z jedwabiu.
I... Aiden. To był sen.
Zoe jęknęła. Liczyła na to, że poczuje ulgę, iż nikt jej
nie przywiązał, nagiej, do łóżka. Tymczasem ogarnęło
ją rozczarowanie. Dotychczas była przekonana, że nie
odpowiadają jej tego typu rozrywki, nigdy też nie
zachowywała się tak swobodnie, a jednak żałowała, że
sen nie potrwał kilka chwil dłużej.
Westchnęła i spojrzała na budzik na nocnym stoli-
ku. Za dziesięć ósma. Jeszcze wcześnie. Słońce zalewa-
ło sypialnię, zapowiadając kolejny upalny dzień.
Wstawaj, przykazała sobie. Wez prysznic. Zrób
śniadanie.
Zwlokła się z łóżka, poczłapała do przedpokoju i do
łazienki. Kwadrans pózniej wyłoniła się z mokrymi
włosami, owiniętymi jednym z miękkich ręczników
Nigela. Zaróżowione od pary ciało ukryła pod szlaf-
rokiem w takim samym niebieskim odcieniu jak ręcz-
nik.
Właśnie szła do kuchni, aby przyrządzić śniadanie,
kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
Znieruchomiała i wyjrzała na zewnątrz przez mato-
wą szybkę w drzwiach wejściowych. Dostrzegła wyso-
ką, z całą pewnością męską, sylwetkę.
O nie, to Drake jęknęła Zoe i popędziła z po-
wrotem do łazienki, gdzie ze zgrozą wlepiła oczy
w swoje odbicie.
Od wielu lat tylko Mel miała okazję widywać ją
całkowicie bez makijażu. Musiała natychmiast zamas-
kować wszystkie piegi na nosie i policzkach i w ogóle
doprowadzić się do porządku, a raczej do normalnego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]