[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ścianę zdobiły potężne zardzewiałe zawiasy. Po drzwiach dawno nie pozostał żaden ślad.
Tunel skończył się zupełnie nieoczekiwanie. Przyłożyłem do muru echosondę, ale
przyrząd pokazał mi, że dalej jest tylko ziemia. Cofnęliśmy się. Przy pierwszym
rozgałęzieniu znowu poszliśmy na południe. Tunel był dość długi i także skończył się
litym murem. Wycofaliśmy się na powierzchnię. Przyjemnie było odetchnąć mroznym,
ale świeżym powietrzem. Nieoczekiwanie kątem oka spostrzegłem coś dziwnego w
jednym z okien, prowadzących do pomieszczeń na najwyższym poziomie.
- Szefie, niech pan zobaczy! - zawołałem.
Odwrócił się i poprawił okulary. W ciemnej sali majaczył piękny prawosławny fresk.
- Matka Boska typu Znamjenije - powiedziałem.
Podeszliśmy do okna i patrzyłem teraz do środka usiłując przebić wzrokiem półmrok.
Latarka niewiele mogła tu pomóc. Obok zniszczony fresk przedstawiał twarz Chrystusa
w medalionie. Tynk popękał miejscami.
- Zaraz - mruknąłem. - Układ malowideł jest niekanoniczny. Ale i tak to sensacja. Tu
musiała być kaplica żołnierska z czasów zaborów! Siedemnastowieczne freski...
Szef westchnął ciężko.
- Pawle - powiedział - rusz głową. Skąd siedemnastowieczne freski w
dziewiętnastowiecznym forcie?
Zatkało mnie.
- A teraz właz przez to okno i obejrzyj je sobie bliżej.
Wszedłem i oświetliłem najbliższy przedstawiający anioła. Postaci były rozmyte,
jakby namalował je kompletny dyletant. Kontury były nieostre. Skrzydła i aureole lśniły
podejrzanie, jak namalowane złotym lakierem w sprayu.
- Co to jest? - jęknąłem.
- Prawosławne graffiti? - zdziwił się Jacek. - To pewnie namalował ten ruski
anarchista...
Kowalski, który stał w oknie obok Pana Samochodzika, uśmiechnął się lekko.
- To tu kręcono scenę z uczty bojarów do "Ogniem i mieczem" Hoffmana -
powiedział. - Ja też za pierwszym razem się naciąłem.
- No cóż - mruknął szef. - Nacieszyliśmy się freskami, to teraz pora odnalezć studnię.
- Wy też chcecie ją znalezć - uśmiechnął się inspektor. - Toż jej od pięćdziesięciu lat
szukajÄ… bezskutecznie.
Szef wyciągnął z torby cztery stalowe taśmy oraz kłąb sznurka i duży drewniany
kÄ…townik.
- Pawle, do dzieła.
Zabrałem się za staranne mierzenie wszystkich pomieszczeń na dolnym poziomie, a
Jacek pod kierownictwem szefa mierzył górę. Inspektor obserwował moje poczynania z
pobłażliwym uśmiechem. Wreszcie zakończyłem pomiary.
- I co? - zagadnÄ…Å‚ szef.
99
Zaprowadziłem ich do jednej z sal na górnym poziomie, niedaleko od bramy.
Stanąłem pośrodku.
- W tej chwili jestem dokładnie nad studnią - powiedziałem.
- Piętro niżej jest w tym miejscu blok cegieł około sześciometrowej grubości. Studnia
wchodzi pod tą ścianę - klepnąłem ceglany mur od strony dziedzińca.
Wyjąłem z plecaka echosondę. Przyłożyłem ją do podłogi i dłuższą chwilę
wsłuchiwałem się w słabe echo.
- Zrednica szybu około dwu metrów - mruknąłem. - Grubość podłogi nad studnią
około sześćdziesiąt centymetrów.
- No to do dzieła! - szef wyjął z torby solidny młotek murarski.
- Chwileczkę - powstrzymał go inspektor. - Panowie zamierzają wybić tu w podłodze
dziurę głęboką na sześćdziesiąt centymetrów...
- I pewnie około metra średnicy - dodał Pan Samochodzik. - Przydałby się jakiś
bloczek, bo liny już mamy.
Inspektor przybrał urzędowy wyraz twarzy.
- Bardzo mi przykro, ale będę musiał poskromić panów zapędy
- powiedział. - Nasz zakład tylko administruje tym budynkiem, a na kucie dziur
wszelkiego rodzaju zgodę musi wyrazić zarówno agencja mienia wojskowego, jak i
wojewódzki konserwator zabytków.
- Załatwienie wszystkich potrzebnych zezwoleń potrwa parę dni - mruknął szef.
- Bardzo mi przykro, ale nie mam pełnomocnictw, żeby nagiąć te przepisy -
powiedział inspektor. - Ale przecież studnia wam nie ucieknie.
Wyszliśmy z fortu i Kowalski zamknął bramę na kłódkę.
- Proszę opieczętować obiekt - polecił szef.
Inspektor popatrzył na niego dziwnie, ale spełnił jego prośbę. Zniechęceni
ulokowaliśmy się w samochodzie.
- Szefie, jeśli trzeba, to mogę się przebić od dołu - powiedziałem.
- Wejść do fortu można od fosy przyporowej - dodał Jacek. - Tylko trzeba rozwalić
kawałek ściany.
- Nie. Załatwię te świstki. Ale nie byłoby zle tymczasem poszukać wejścia od ulicy
Brzozowej. Gdzieś tam powinien znajdować się wlot do tunelu. I tam gdzieś zniknął
facet, z którego zdarłeś kurtkę.
- Minęło już sporo czasu - mruknąłem. - Po cichu mógł wyczyścić całą skrytkę.
- Znowu pada śnieg. Może znajdziesz jakieś podejrzane ślady. Na przykład tropy
przyżółcone gliną z lochów.
- Może - mruknąłem bez przekonania. - Mamy jeszcze jeden problem.
Streściłem pokrótce cel wizyty pana Biedermayera. Pan Tomasz zasępił się.
Odwiozłem szefa na miejsce, po czym z Jackiem ruszyliśmy na Stare Miasto.
100
ROZDZIAA SZESNASTY
ULICA BRZOZOWA * DOM PROFESORÓW * TAJEMNICZY TUNEL * KRYPTA * [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •