[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arkley zrobił to samo i jechali, bok przy boku, ścieżką
wśród drzew. Przebyli krótki odcinek, gdy nagle ot
worzyło się przed nimi jezioro. Było większe niż to
w Marienbadzie i jeszcze piękniejsze, otoczone drzewami,
a za nim wznosiły się góry o szczytach oświetlonych
słońcem.
Obawiam się, że tu nie ma gospody, ale możemy
być... sami Mariska uśmiechnęła się do lorda Arkleya.
Tylko tego pragnę odrzekł.
Zatrzymali konie, lord Arkley zsiadł. Mariska czekała,
by jej pomógł przy zsiadaniu.
W jego ramionach nadal była lekka jak puch, zauważył
jednak, że od ich ostatniego spotkania przybrała nieco
na wadze, a jej twarz się wypełniła.
Pod miękką tkaniną bluzki słodko krągliły się piersi.
Postawił na ziemi jej stopy wciąż trzymając ją w ra
mionach. Konie odeszły w poszukiwaniu rosnącej nad
jeziorem trawy, a oni stali samotni wśród sosen.
Tęskniłaś za mną? zapytał.
Nie starała się oswobodzić, wydało mu się nawet, że
przysunęła się nieco bliżej, otoczył ją więc ramionami
jeszcze mocniej.
Myślałam, że ten rok nigdy się nie skończy
szepnęła.
Czy nadal mnie kochasz?
166
Właśnie zamierzałam cię o to zapytać. Czasami
tak bardzo się bałam... że zapomnisz o mnie.
Naprawdę sądzisz, że mógłbym to zrobić?
Zadał to pytanie takim tonem, że Mariskę przebiegł
dreszcz.
Ja... ja myślałam o tych wszystkich pięknych
kobietach, jakie znasz... zaczęła i urwała. Byłam
jednak pewna, zupełnie pewna, że nasza miłość jest...
zbyt cudowna, abyśmy... mieli siebie utracić.
To się nie mogło stać powiedział z przekona
niem lord Arkley. Dla mnie też ten rok ciągnął się
w nieskończoność.
Kocham cię! Powiedziała to bardzo cicho, ale
on usłyszał.
Przygarnął ją mocniej do siebie i jego wargi odnalazły
jej usta.
Od dawna tęsknił do tej chwili, ale pamiętał, że
Mariski nikt nigdy wcześniej nie całował, że to będzie jej
pierwszy raz. Był delikatny, bardzo delikatny i bardzo
czuły, całował ją tak, jakby była kwiatkiem, a wszystko,
co duchowe i święte między nimi zawarło się w tym
zetknięciu warg.
Mariska odczuła to jak otwarcie się niebiańskich
wrót wreszcie znalazła to, czego zawsze szukała.
Wiedziała, że właśnie TO było we mgle, w cieniu sosen
i w duszach ich obojga.
Był to zachwyt, nie dająca się wypowiedzieć słowami
ekstaza... Poczuła, jakby cała jej istota stopiła się w jedno
z ukochanym. Miała wrażenie, że on przenosi ją z real
nego świata w czarowne miejsce, o którym rozmawiali,
ale którego w rzeczywistości nie miała nadziei nigdy
odnalezć. A teraz byli ze sobą w tym właśnie miejscu.
-167
On był jej Przewodnikiem, jej Mistrzem, oparciem,
którego zawsze potrzebowała.
Było to tak wspaniałe, tak cudowne doznanie, że
kiedy lord Arkley podniósł w końcu głowę, a ona
spojrzała na niego, wydawało się jej, że otacza go
światło, że nie jest już istotą ludzką.
Wielbię cię, moje najdroższe kochanie powie
dział, wpatrując się w jej piękne oczy, czując jeszcze na
ustach smak jej delikatnych warg i słysząc bicie jej serca
tuż przy swoim. Jesteśmy razem i już nigdy nie spotka
cię żadna niedola. Przysięgam, że będziesz szczęśliwa.
Kocham cię! odparła Mariska. Zabrakło jej
tchu Będę cię kochać... dopóki na świecie... nie
pozostanie nic... z wyjątkiem miłości.
A ona będzie zawsze.
Zaczął ją znów całować, ale teraz jego .usta były
bardziej wymagające i zaborcze, choć nadal bezgranicznie
czułe.
Upłynęło wiele czasu, zanim usiedli na porośniętym
trawą brzegu jeziora, wciąż się obejmując; lord Arkley
bez przerwy wpatrywał się w Mariskę, jak gdyby obawiał
się, że zniknie.
Jesteś jeszcze piękniejsza niż dawniej powie
dział a to dlatego, że nie ma już w tobie tego strachu,
który wciąż mnie prześladował, kazał mi brać cię
w ramiona i przekonywać, że będę cię bronił.
Właśnie tak postąpiłeś.
I zawsze będę to robił, zawsze, przez całe nasze
życie.
Tak bardzo się bałam, że to sen i że coś ci
przeszkodzi przyjechać do mnie westchnęła ze szczęś
cia i położyła głowę na jego ramieniu.
168
Nic na świecie nie mogłoby mnie powstrzymać
odrzekł chociaż król Edward sądził, że pojadę z nim
do Marienbadu.
A ty odmówiłeś?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]