[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ni\ kiedykolwiek wcześniej, co nie zmieniało faktu, \e przez cały czas świetnie
bawiliśmy się. Chodziliśmy na wszystkie bo\onarodzeniowe przyjęcia, na które
zostałam zaproszona i pomimo kilku niewielkich gaf, Paul naprawdę całkiem niezle
się spisywał. Chciałam wybrać dla niego jakąś bardziej odpowiednią garderobę, ale
oczywiście nie pozwolił mi na to. Kupił sobie, jego zdaniem, bardzo odświętny
srebrny garnitur, którego marynarka ozdobiona była bombkami a spodnie małymi
kolorowymi światełkami. Kiedy poszliśmy na pierwsze przyjęcie, pani domu uznała
ten strój za uroczy \art, nie wiedząc, \e Paul traktuje swój ubiór całkiem powa\nie,
zupełnie jakby próbował lansować nową modę.
W błyskawicznym tempie zjadł wszystkie przystawki, pochłonął cały kawior,
a kiedy go zabrakło, wrzucił rybę tropikalną do swojego drinka i przełknął wszystko
razem. Nie sądzę, by ktokolwiek to zauwa\ył, ale i tak wolałam wyjść zanim Paul
całkiem wymknie mi się spod kontroli i jeszcze bardziej zdenerwuje panią domu.
Drugie przyjęcie, na jakie wybraliśmy się razem, zostało wydane przez moich
starych przyjaciół, którzy nieco wcześniej mieli okazję poznać Petera. Zpiewali
kolędy, mieli wspaniały bufet, a po kolacji zaproponowali wszystkim gościom zabawę
w szarady. Odegrałam Przeminęło z wiatrem, ale nikt tego nie zgadł. Widocznie
musiało to nieco zdenerwować Paula, poniewa\ wybrał pojedynczy, krótki wyraz,
wykonał określony gest i zaledwie po paru sekundach zorientowałam się, \e chodzi
mu o pierdzenie. Mo\ecie sobie wyobrazić co zrobiłby wszyscy go zrozumieli. Tego
wieczoru nieco wcześniej wyszliśmy z przyjęcia, lecz mimo moich przeprosin,
gospodarze zapewnili mnie, \e Paul wszystkim przypadł do gustu, zwłaszcza ich
dzieciom. Doszli do wniosku, \e jest du\o bardziej otwarty ni\ wydawało im się, gdy
spotkali go po raz pierwszy. Uznali równie\, \e jest niespokojnym duchem. Kiedy
bacznie mu się przyjrzałam, przyznałam im rację. Byłam jednak wściekła, \e tak
okropne się zachował i po wyjściu z przyjęcia powiedziałam mu to, nie przebierając w
słowach.
- To chyba była ju\ lekka przesada, nie sądzisz? - strofowałam go w taksówce
w drodze do domu. Wcale nie było mi do śmiechu.
- O co ci chodzi? O kolędy? Nie, bardzo mi się to podobało.
- Mówię o tym, co zrobiłeś, gdy bawiliśmy siew szarady. Oni odgrywali tytuły
filmów, Paul. Nigdy nie widziałam filmu zatytułowanego Pierdzenie.
- Nie bądz taka drętwa, Steph. Bardzo im się to podobało. Wszyscy się śmiali.
To było tak proste, \e nie zdołałem oprzeć się pokusie. Zresztą w pewnym sensie to
ich wina. Nie powinni podawać fasolki. Fasolka wcale nie jest świąteczną potrawą -
stwierdził rzeczowo.
- Wcale nie musiałeś jej jeść. Wstyd mi za ciebie. Moje słowa wyraznie go
zmartwiły.
- Jesteś ma mnie zła, Steph?
Spojrzałam na jego świąteczny garnitur z bombkami i światełkami i
potrząsnęłam głową. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Był taki miły i
jednocześnie taki głupi.
- Sądzę \e nie, ale powinnam.
Najgorsze jednak było to, \e chocia\ Paul tak bardzo mnie irytował, zdawałam
sobie sprawę, i\ niemal natychmiast po jego odejściu zacznę za nim tęsknić. A
rozstanie było coraz bli\sze. Paul miał w sobie coś, co zawsze mnie do niego
przyciągało, wiedziałam jednak, \e nie jest to jego garderoba ani nawet podwójny
przewrót. Ujmował mnie swoją dobrocią, naiwnością i urokiem osobistym. Bardzo
trudno było mu się oprzeć. W ka\dym razie ja tego nie potrafiłam.
- Kocham cię, Steph - wyznał, przytulając się do mnie w taksówce. - Bardzo
chciałbym móc spędzić z tobą Bo\e Narodzenie.
Najchętniej powiedziałabym mu, \e wcale nie mam na to ochoty, ale byłoby to
kłamstwo, gdy\ czasami chciałam, \eby został na zawsze, razem ze swoimi szalonymi
strojami i okropnym zachowaniem. Chodzenie z nim na przyjęcia stanowiło powa\ny
problem, lecz ilekroć zostawaliśmy sami, byliśmy bardzo szczęśliwi.
Pragnąc w jakiś sposób wynagrodzić mi to \e mnie zdenerwował,
zaproponował, abyśmy wstąpili do Elaine s . W czasach mojego mał\eństwa był to
jeden z moich ulubionych lokali, lecz nie byłam w nim od rozstania z Rogerem. Sam
pomysł przypadł mi do gustu i po krótkim wahaniu zgodziłam się na propozycję
Paula.
Kiedy wysiedliśmy z taksówki, Klon objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w
stronę Elaine s . Przy barze, jak zwykle w okresie świąt, panował ogromny tłok.
Paul zamówił podwójnego czystego bourbona, a dla mnie kieliszek białego wina.
Prawdę mówiąc, wcale nie miałam na to zbytniej ochoty, ale byłam zadowolona \e się
tam znalazłam i towarzystwo Paula, mimo jego śmiesznego ubioru, sprawiało mi
ogromną przyjemność. Stali bywalcy Elaine s mieli na tyle ekscentryczne gusty, \e
Paul nie zwracał na siebie zbytniej uwagi. Znacznie gorsza pod tym względem była
wyprawa do 21 .
Po wypiciu odrobiny wina odwróciłam się i nagle zobaczyłam Helenę. Miała
na sobie czerwoną aksamitną suknię wieczorową wykończoną futrem białego królika
lub jakiegoś innego zwierzęcia, dzięki czemu wokół wszystkich stojących przy barze
unosiły się delikatne, białe obłoczki. Jednak du\o większe wra\enie ni\ futro
wywoływał głęboki dekolt. Nie mogłam oderwać wzroku od gigantycznego białego
biustu - był tak niesamowity, \e odwracał uwagę od lekko sterczącego brzucha. Kiedy
w końcu uniosłam wzrok, zauwa\yłam obserwującego mnie z niepokojem Rogera. Po
chwili przeniósł wzrok na Paula. Nagle bombki zdobiące jego odświętną marynarkę
wydały mi się du\o większe, a światełka migające na spodniach otaczały go blaskiem
widocznym nawet w stojącym przy barze tłumie.
- A któ\ to taki? - zapytał Roger bez wstępów, ze zdumieniem patrząc na
Paula. Dzieci opowiadały mu o Peterze, nie był jednak przygotowany na to, co
właśnie zobaczył.
- Paul... to znaczy Peter - odparłam spokojnie, zdejmując z nosa kłaczki z futra
Heleny.
- Całkiem niezły strój - stwierdził Roger z naciskiem, który Paul potraktował
jako komplement, ja jednak znałam swego byłego mę\a wystarczająco dobrze, by bez
trudu zauwa\yć jego rozbawienie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]